poniedziałek, 28 stycznia 2013

Epilog

***pięć lat później***


Od mojego porodu minęło już ponad 5 lata. Czas radości, wesela, miłości, przyjaźni...wszystko idzie idealnie, a każda rodzina jest w 100 % wyjątkowa. 
Kate Styles tak teraz się nazywam. Jestem szczęśliwą żoną i matką trójki dzieci. 5 letnich bliźniaków - Chris'a i Darcy oraz 2 letniego Johnatan'a. Razem z Harry'm mieszkamy w domu, który kupiliśmy zaraz po naszym ślubie. 
A reszta zespołu? Niall i Aśka nie dawno pobrali się, jakoś rok temu. Mieszkają w moim domu. No teraz to jest już ich. Podarowałam im na nową drogę życia. Na razie nie planują dzieci, chcą nacieszyć się sobą, ale mam przeczucie, że już nie długo nasze ogromna rodzina powiększy się o kolejnego członka. 
Liam nasz kochany "Daddy Direction" jest 3 lata po ślubie z Danielle Peazer...właściwie to już Danielle Payne. Jak wiecie urodziła im się dziewczynka, której dali na imię Taylor. Obecnie mają dwie córeczki - 5 letnią Tay i 3 letnią Nicole. Mieszkają razem w północnej część Londynu. Teraz Dan ma przerwę, ale już nie długo chcę wrócić na scenę i znów tańczyć.  
Louis i Eleanor? Po powrocie z podróży poślubnej okazało się, że Els jest w ciąży i tak o to  pojawił się na świecie Tommy, który teraz ma nie całe 5 lat. Pewnie zastanawiacie się dlaczego takie imię. O tuż Lou stwierdził, że to będzie świetnie brzmieć - Tommy Tomlinson. A nie dawno urodził im się drugi synek Adam.
Zaś Zayn i Perrie. Mieszkają nie daleko nas, bardzo się kochają. Mają synka Mike'a i za 3 miesiące pojawi się córeczka Emma. Perrie ma przerwę, ale zespół dalej istnieje. Dziewczyny obecnie są w trasie po Europie. I kiedy tylko będzie mogła wróci i znów będzie śpiewać.

A jeśli chodzi o zespół One Direction nadal istnieje. Chłopacy mieszkają osobno, ale często się kontaktują i spotykają. A ja nadal wspominam te chwile, kiedy mieszkaliśmy wszyscy razem. Oczywiście koncertują, robią wywiady i ciągle znajdują się na szczytach list przebojów. Właśnie nie dawno wydali kolejną płytę i za nie długo wyruszają w trasę koncertową. 
Zaś ja po tak długiej przerwie postanowiłam powrócić na scenę i  mam już w planach wydanie nowej płyty. 

No i tak prezentowałaby się nasza historia. Może nie zawsze było kolorowo, ale przetrwaliśmy zloty i upadki i za to wiemy, że co by się nie stało będziemy mieli siebie i nasza miłość przezwycięży wszystko.  
_________________________________________________________________________

KONIEC :)



Witam was moi kochani czytelnicy :)

Chciałabym wam wszystkim podziękować. Tym co byli od początku, od połowy a nawet tym, którzy dołączyli do nas i przeczytali całe opowiadanie w ostatnich dniach. Dziękuję wam, że znajdywaliście czas i czytaliście moje wypociny <3



W szczególności dziękuję:

Klaudyś, Agulce, Kadi, Mimi, Puzel, Pindurze, Pauli, Maddi, Mięcie, Klaudi CityLondon i wiele, wiele innym. Nie będę wymieniać wszystkich, bo nie skończyłabym do jutra - za wszystkie pozostawione komentarze, których w sumie było 659


Oczywiście za liczbę odwiedzin, których w tym momencie na liczniku wynosi 33465


I za dodanie siebie do obserwujących - 29 osób


No i na koniec ogromnie dziękuję moim kochanym anonimkom a w szczególności Weronice <3


Dziękuję, że mnie spieraliście przez ten cały czas, a muszę powiedzieć, że odkąd zaczęłam minęło dokładnie 10 miesięcy. Dziękuję za motywację do pisania, za miłe słowa oraz za krytykę w komentarzach. Za to, że mogłam poznać tak wiele wspaniałych osób i pogadać z nimi na tt. 



To chyba tyle kochani ode mnie. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie tylko zaczniecie czytać mojego drugiego bloga. 


http://1d-give-love-to-work.blogspot.com



poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nowy blog!

Chciałabym was bardzo serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga. Jest już na nim prolog i dwa rozdziały. 

 

http://1d-give-love-to-work.blogspot.com

 

Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i będziecie chętnie czytali tak samo jak pierwsze opowiadanie.  

 

 A teraz z innej beczki...chciałam przeprosić kilka osób, których czytam opowiadania, że ostatnio nie komentowałam, ale od początku stycznia mam urwanie głowy na uczelni. Zaczęły się egzaminy i sami rozumiecie - nauka.

 

Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że jak tylko znajdę więcej czasu to wszystko nadrobię.

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 61

***4 miesiące później***


- nigdzie nie idę, zostaję z tobą - rzekł uparcie Harry
- kochanie idź już, bo się spóźnisz
- nie, a jak coś ci się stanie
- niby co zacznę rodzić, przecież jest jeszcze dużo czasu - krzyknęłam
- Liam idź i nie denerwuj mnie - krzyknęła Dan w tym samym czasie
- zmówili się czy co? - szepnęłam do przyjaciółki
- jak widać - odparła
- no chłopcy ruchy - powiedziałam i zaczęłyśmy ich popychać w stronę drzwi.
Daliśmy im całusy na pożegnanie i zamknęłyśmy drzwi.
- faceci - zaśmiałyśmy się.
Udałyśmy się z powrotem do salonu. Rozmawiałyśmy dość dłuższy czas. Później zachciało nam się pić, więc Dan poszła do kuchni zaparzyć nam herbatę. Chciałam sięgnąć po pilot leżący na stole kiedy poczułam przerażający ból brzucha. Wstałam i zauważyłam na podłodze wodę. Już wiedziałam co to oznacza.
- Dan, chyba wody mi odeszły - wyszeptałam stojąc na środku pokoju. Przestraszona, tak samo, jak ja patrzyła się na mnie nie wiedząc co ma teraz zrobić. Złapała za telefon i próbowała dodzwonić się któregoś z chłopców. W tym czasie usłyszałam zgrzyt otwierających się drzwi i hałas dobiegający z korytarza. Do salonu weszli chłopcy i gdy nas zobaczyli stanęli wryci i gapili się na nas. Najszybciej ocknął się Liam podbiegając do mnie.
- miałaś już wcześniej skurcze? - zapytał się mnie.
Nagle koło nas pojawił się Harry. Widać było, że był bardziej zestresowany niż ja i o wiele bardziej przestraszony. Nie odpowiedziałam na to pytanie, ponieważ ponownie syknęłam z bólu. Skurcze pojawiały się co siedem minut i trwały po kilkadziesiąt sekund. Usiadłam na brzegu kanapy i oddychałam głęboko. Louis krążył po pokoju, zamawiając, jak najszybciej taksówkę, a Harry biegał po pokojach pakując mnie. Przysiadłam na brzeg kanapy. Liam, ten najbardziej spokojny kucnął obok mnie, odliczając na zegarku, ile czasu mija pomiędzy kolejnymi skurczami. Co chwilę na dół wpadał roztargniony Loczek, który z zatroskaniem patrzył na mnie. Próbowałam sobie wyobrazić, jak teraz się czuję, jednak to wydawało się niemożliwe. Widząc jego rumieńce na twarzy oraz to niesamowite szczęście, połączone ze stresem, sama się uśmiechałam. Lecz szybko uśmiech zamienił się w grymas jak poczułam następny skurcz.
- pięć minut - wyszeptał Li, kiwając głową - jedziemy do szpitala.

***oczami Danielle***


Liam pomógł jej wstać i zaprowadził ją do korytarza, gdzie ubrała się po czym wszyscy wyszliśmy przed dom, gdzie czekała na nas taksówka. Liam usiadł obok kierowcy, a ja, Harry i Kate zajęłam miejsca z tyłu. Chciałam być, jak najbliżej przyjaciółki, która teraz potrzebowała również mojego wsparcia. Po mimo tego, że dziewczyna bardzo mocno wbijała swoje paznokcie w moją dłoń, nie przejmowałam się i z uśmiechem powtarzałam, że wszystko będzie dobrze. 
- skarbie powiedź coś, bo się martwię - poprosił Harry, który odgarniał jej włosy z czoła, całując jej policzek. Niestety Kate nie przejawiała w tym momencie żadnych uczuć, a jedynie na czym się skupiała to wytrzymanie narastającego bólu. Najwyraźniej wbijanie paznokci i ciche piszczenie nie pomagało w jego wyładowaniu.
- najpierw robisz mi dziecko, a teraz wkurwiasz! Człowieku daj mi spokój! - warknęła, patrząc na niego spod byka. Zaśmiałam się, oczywiście również denerwując dziewczynę. Jednak ja nie przejmowałam się w takim stopniu, jak Harold. On przez resztę drogi siedział skulony na swojej części siedzenia, nie odzywając się ani słowem. Po dwudziestu minutach męczarni dojechaliśmy na miejsce i zadowolona opuściłam pojazd. 
Harry razem z Kate udali się jak najszybciej do szpitala, zaś my szliśmy powoli, nie zapominając, że ja również jestem w ciąży. W pewnym momencie poczułam ostry ból w okolicach podbrzusza. Zgięłam się w pół.
- Dan co ci jest? - zapytał z troską Liam a sekundę później stałam w kałuży wody
- zaczyna się - tylko tyle zdołałam powiedzieć.

***z perspektywy Harrego***


Po przekroczeniu progu szpitala Kate została przekazana w ręce pielęgniarek, które idealnie się nią zajęły. Przejechaliśmy na porodówkę, gdzie miała zostać przygotowana do ostatniej fazy porodu. Oddychała coraz ciężej, lecz ja cały czas trzymałem ją za rękę. Po chwili zniknęliśmy za drzwiami sali.
- Hazz ratuj mnie - pisnęła, przechodząc kolejną falę skurczu.
Usiadłem obok niej na krześle, przypatrując się położnym, które kręciły się w pobliżu i obserwowały rozwarcie macicy. Chwyciłem jej dłoń zaś drugą trzymała się za poręcz łóżka, a pod głową oraz plecami miała poduszki. Czekało ją jeszcze wiele godzin bólu i w pewien sposób chciałem jej to umilić. Kate postanowiła wybra klasyczną pozycję porodu - półsiedziała, mając zgięte kolana. Obserwując jej wypieki na twarzy i twardość, z jaką przeżywa ból, miałem ochotę się rozpłakać. Jednak nie na tym miałem skupić swoją uwagę.
Próbowałem zająć ją czym, aby odwrócić jej uwagę od skurczy, które teraz występowały w kilku minutowych odstępach i trwały kilkadziesiąt sekund. Chociaż droga do końca będzie trwała jeszcze długo, już słyszałem krzyki mojej narzeczonej. Zacząłem masować jej kark, co miało na celu zmniejszenie bólu. Nie płakała, jednak ze strachu cała się trzęsła. Wytarłem pot z jej czoła, całując to miejsce. Próbowałem wyobrazić siebie co teraz czuje i dostosować potrzeby, jakie muszę spełnić. Wytrzymywałem jej parcie na swojej dłoni i cierpiałem razem z nią. 
Była cała rozpalona i strasznie się pociła. Krzyczała z bólu, przelewając go na mnie poprzez ściskanie dłoni. Kątem oka zauważyłem, jak drobna lekarka wpada do pomieszczenia, przysłuchując się relacją z obserwacji jednej z położnych. Przywitała się ze mną i samą zainteresowaną, następnie kucając między jej nogami. Spojrzała na mnie oraz Kate, kiwając głową na znak rozpoczęcia.
- już niedługo będzie po wszystkim, jeśli będziesz robiła, co ci każę - powiedziała - będziemy przeć z całej siły. Mam nadzieję, że narzeczony nam pomoże
- będzie dobrze - przypomniałem i pokiwałem głową na znak pozytywnej odpowiedzi na stwierdzenie kobiety.
Kate nie była tego sto procent pewna, jednak wiedziałem, że maksymalnie do dwóch godzin powinno być po wszystkim. Poklepałem ją dłonią, wsłuchując się w wskazówki pani lekarki. Ukochana pokiwała głową na znak zgody i przymknęła oczy. 
- przemy, przemy - krzyknęła lekarka w czasie trwania skurczu.
Kate starannie wykonała polecenie, robiąc wszystko, co w jej mocy. Po jej twarzy spływały kropelki potu, a ból był widoczny. Wspierałem ją z całej mocy, mam nadzieję, że nie tylko samym towarzystwem.
- jest już główka - powiedziała spokojnie pani ginekolog po jakimś czasie.
Spojrzałem na moją cierpiącą, jednak szczęśliwą dziewczynę, którą te słowa mobilizowały najmocniej. Przymknęła oczy, starając się ze wszelkich sposobów. Krzyknęła, a ja zdziwiłem się, że po tylu godzinach jest jeszcze w stanie to robić. 
Kiedy wspólnie usłyszeliśmy pierwszy krzyk maluszka, popłakałem się ze szczęścia. Następne ruchy lekarki były już tylko kwestią wydobycia niemowlęcia z łona matki. Pępowinę odcięto szybko, która tym razem nie skomplikowała porodu.
- no to jedno za nami, teraz czas na drugie - pomyślałem.
Z kolejnym dzieckiem, było podobnie. Gdy pojawiło się szczęśliwy opadłem na krzesło, czując, że uścisk Kate słabnie. Spojrzałam na nią, nie powstrzymując łez. Była bardzo wyczerpana, blada a do tego wszystkie urządzenia, które były do niej podłączone zaczęły głośno pikać. Nie wiadomo kiedy zostałem wyprowadzony z sali. Zdążyłem tylko usłyszeć dwa słowa "tracimy ją". 
Wszyscy patrzyli się na mnie a ja nie potrafiłem pojąć co właśnie teraz się działo. Osunąłem się po ścianie i schowałem twarz w dłonie. Poczułem jak ktoś obejmuję mnie ramieniem. 
- wszystko będzie dobrze - szepnął Lou.
Wtuliłem się w niego cicho szlochając. Nie wiem ile czasu minęło. Usłyszałem tylko jak ktoś wychodzi z sali. Poderwałem się szybko i spojrzałem na lekarkę.
- co z Kate? - tylko tyle zdołałem powiedzieć
- było ciężko, ale udało się. Wszystko z nią i dziećmi w porządku
- mogę ją zobaczyć - spytałem.
Kiwnęła głową i za nią wszedłem do sali. Ujrzałem ją w tym samym miejscu co wcześniej. Podszedłem bliżej i złapałem za rękę. Spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi czekoladowymi oczami. Widziałem jak jest szczęśliwa. Po chwili podeszła do mnie pielęgniaka i położyła mi na rękach dziecko. Co później się okazało to była córeczka. To było wspaniale uczucie, gdy po kilku godzinnym porodzie mogłem przytulić moją córeczkę. W tym samym czasie Kate podali naszego synka. 

***oczami Kate***


Siedziałam na szpitalnym łóżku, opierając się plecami o poduszki i tuląc do siebie mojego syna, ponieważ córeczką zajmował się Harry. Nagle drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wpadła reszta z szerokimi uśmiechami na twarzy. 
- gratuluję - przekrzykiwali się
- jak się czujesz? - spytał Zayn przyglądając się noworodkom
- jakie one śliczne - zachwycił się Lou, a ja się zaśmiałam pod nosem
- ona ma takie same oczy, jak nasza Kate - powiedział Niall spoglądając na naszą córkę, uśmiechając się lekko w moim kierunku. Teraz dopiero zauważyłam, że brakuje z nami Liam'a i Danielle.
- chłopcy a gdzie Li i Dan? - zapytałam
- kiedy rodziłaś Dan też zaczęła. Teraz leży szczęśliwa z córeczką trzy sale dalej - poinformował mnie Zayn
- jak je nazwiecie? - dopytał się Louis
- na pewno dziewczynce damy na imię Darcy - odezwał się Hazz - a chłopczykowi... - zastanowił się
- Louis! - krzyknął Tommo
- nie! - zaprzeczyłam - Christopher...James - rzekłam po chwili - ale możemy zgodzić się na Louise dla dziewczynki...jako drugie - dokończyłam.
____________________________________________________________________

O to ostatni rozdział opowiadania. Wyszedł bardzo długi i mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. 

Mam do was prośbę, żeby każda osoba, która przeczyta ten rozdział zostawiła chociaż mały komentarz. Nie proszę tu o niewiadomo jaki długi, wystarczy jedna buźka. Tak na zakończenie. Zrobicie to dla mnie??

Będzie mi bardzo miło :)


środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 60

Nadszedł dzień naszego wyjazdu. Dopakowywałam ostatnie rzeczy do walizki, kiedy do pokoju wszedł Harry.
- spakowana? - spytał stojąc w drzwiach
- teraz tak - odpowiedziałam zapinając walizkę.
Bez słowa złapał za walizki i zszedł na dół. Po kilku minutach i ja zrobiłam to samo. Gdy byłam w połowie schodów Loczek wchodził do domu.
- Harry, gdzie Aśka i Niall?- spytałam
- w salonie czekają już jedziemy?- spytał
- tak możemy już jechać - powiedziałam po czym zebraliśmy się i wyszliśmy z domu. Włączyłam alarm i  zamykając drzwi na klucz. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy wszyscy we czwórkę na lotnisko. Gdy dojechaliśmy udaliśmy się do odprawy. Kolejka była długa. Staliśmy chyba z godzinę, inni ludzi jeszcze dochodzili, więc kolejka była coraz dłuższa. Nagle usłyszeliśmy.
- samolot wylatujący z Londynu do Paryża zostanie opóźniony z powodu złej pogody - powiedział głos z głośnika.
Kiedy odprawa była już za nami postanowiłam iść do sklepu wolnocłowego by kupić sobie coś do picia. Aśka i chłopcy poszli w moje ślady. Gdy kupiliśmy napoje mogliśmy wejść do samolotu. Pożegnaliśmy się z Niall i Asią i po chwili znaleźliśmy się na pokładzie samolotu. Siedzieliśmy wygodnie kiedy stewardessa zaczęła mówić.
- proszę zapiąć pasy, wyłączyć wszelkie urządzenia, za chwilę startujemy. W Paryżu będą Państwo o godzinie dwunastej. Życzę miłego lotu.
Postanowiłam się trochę zdrzemnąć. Kiedy zasypiałam poczułam jak coś ciężkiego leży na moim ramieniu. Oczywiście to był Styles. Chciałam go obudzić, albo chociaż przesunąć, ale nic się nie dało. Spał jak zabity. Trudno - pomyślałam i starałam się znów zasnąć. Udało mi się. Obudziła mnie stewardessa.
- proszę wstać za chwilę lądujemy - powiedziała po czym zaczęłam budzić Harrego. 
Zapieliśmy pasy i czekaliśmy aż wylądujemy. Kiedy wylądował wyszliśmy z samolotu i udaliśmy się po bagaże. Na szczęście nikt nas nie zauważył i nie było szumu wokół nas. Cisza i spokój. 
-Kate czy ty mnie jeszcze kochasz?- spytał jak byliśmy w taksówce
- co to za pytanie, pewnie że cię kocham - powiedziałam i pocałowałam go
- bałem się, że po tak długim czasie coś się zmieniło - rzekł z ulgą
- głuptasie nadal cię tak samo kocham a nawet mocniej - zapewniłam go.
Zatrzymaliśmy się przed hotelem. Wyszliśmy i udaliśmy się do recepcji po nasze klucze do pokoju.
Kiedy otworzyłam drzwi od naszego apartamentu od razu rzuciłam walizkę i udałam się do sypialni. Byłam trochę zmęczona, więc położyłam się na łóżka. Tylko, że nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się. Harry siedział w łazience. Postanowiłam rozpakować swoje rzeczy. Kiedy skończyłam Loczek wyszedł z łazienki. Był w samym ręczniku owiniętym na biodrach.
- witam śpiącą królewnę - przywitam mnie całusem.
Ubrał się po czym zeszliśmy na dół do restauracji zjeść kolację.

***


Minął tydzień odkąd jesteśmy w Paryżu. Zwiedziliśmy Louvre, wieżę Eiffla, Łuk Triumfalny, katedrę Notre Dame. Spacerowaliśmy paryskimi ulicami podziwiając piękny krajobraz. Na sam koniec poszliśmy do Parku Luksemburskiego. Jest to miejsce uwielbiane przez wszystkich, chociaż trochę dziwne. Nie jest on najpiękniejszy na świecie. Jest duży, niezbyt dużo w nim zieleni, ale ma urok, jak mało który park. Wyobraźcie sobie, że chodzą tam wszyscy. Starsi panowie grający w szachy, kobiety z dziećmi, studenci, zakochani. Jest tam milion krzeseł, na których można usiąść. I spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Przesiedzieliśmy tam niemal całe popołudnie. Zmęczeniu udaliśmy się do hotelu.

***z perspektywy Asi***


Po pierwszym dniu przeznaczonym na odpoczynek udaliśmy się na długi spacer po Rzymie. Po drodze zobaczyliśmy, Forum Romanum, Koloseum, Fontannę di Trevi i mnóstwo innych ciekawych atrakcji. Było wspaniale. Miasto wręcz przenosi do czasów starożytności, jest niesamowite. Zawsze marzyłam, aby tu przylecieć a dzięki mojemu kochanemu chłopakowi spełniło się. Kilka dni później pojechaliśmy do Wenecji. To przepiękne miasto, zwiedziliśmy plac San Marco, pływaliśmy na gondolach i zobaczyliśmy najbogatszą dzielnicę miasta. 
Słońce dobijało się do mojego pokoju. Obudziłam się w hotelowym pokoju, nigdzie nie było Niall'a. Pewnie poszedł się przejść, lub poszedł na śniadanie. Poszłam do łazienki, wykonałam poranne czynności, podeszłam do szafy by wybrać ciuchy. Po krótkim namyśle wybrałam to. Ubrałam się, włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko spięłam grzywkę. Byłam gotowa. Poszłam otworzyć drzwi balkonowe, ponieważ w pokoju było strasznie parno. Zobaczyłam na zegarek. Była godzina dziewiąta. Zamknęłam apartament, i udałam się do windy. Zjechałam szybko na parter. Ruszyłam do restauracji by zjeść śniadanie. Wzięłam rogaliki z czekoladą do tego pyszny soczek porzeczkowy. Zjadłam pyszne śniadanko i poszłam poszukać mojego chłopaka. Znalazłam go w naszym pokoju. Pewnie wrócił jak wyszłam.
- gdzie byłaś? - zapytał jak mnie tylko zobaczył
- mogłabym spytać o to samo - rzekłam siadając koło niego na łóżku.
Nic nie powiedział tylko pocałował mnie namiętnie. Zarzuciłam ręce na jego szyję a on objął mnie w talii. Trwaliśmy tak dobre kilka minut dopóki nie zabrakło nam powietrza. Leżeliśmy wtuleni w siebie na łóżku i napawaliśmy się swoja obecnością.
- zamieram cię dzisiaj w wspaniale miejsce - odezwał się całując mnie w czoło
- tak? A jakie? - zapytałam
- to już niespodzianka
- to ja idę się przebrać - rzekłam i udałam się z walizką do łazienki.
Nie miałam pojęcia gdzie mnie zabiera i jak mam się ubrać. Po długim zastanowieniu postanowiłam założyć to. Wyprostowałam długie blond włosy, nałożyłam makijaż i gotowa wyszłam z łazienki. Niall gdy mnie zobaczył nie potrafił wymówić żadnego słowa. Złapał mnie za rękę i razem udaliśmy się do taksówki. Otworzył mi drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Wsiadłam a on chwilę za mną. Pocałował mnie a ja odwzajemniłam pocałunek. Zajechaliśmy pod restaurację. Weszliśmy do środka, gdzie kelner pokazał nam stolik.Usiedliśmy i zamówiliśmy dania.
- mówiłem ci, że pięknie wyglądasz? - spytał patrząc mi głęboko w oczy
- nie, nie mówiłeś, bo jak mnie zobaczyłeś odebrało ci mowę, ale dziękuje - powiedziałam mu dalej patrząc mu głęboko w oczy
- to mówię to tobie teraz, ślicznie wyglądasz - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
Przyszedł kelner dał nam dania, które zamówiliśmy i do tego sok pomarańczowy. Było cudownie. Kiedy zjedliśmy Niall zapłacił i ruszyliśmy na spacer pod gwiazdami. Szliśmy trzymając się za ręce. Nagle zatrzymał się i poprosił bym zamknęła oczy. Zrobiłam co kazał. Minęło kilka minut zanim doszliśmy.
- otwórz oczy - powiedział.
Otworzyłam oczy i mnie zatkało. Zobaczyłam przepiękny krajobraz.
- jak tu pięknie - powiedziałam z wrażenia rozglądając się wokoło
- chodź za mną - rzekł po czym wykonałam czynność.
Niall zaprowadził mnie nad jezioro, gdzie był koc i koszy ze smakołykami.
- skąd znasz to miejsce? Przecież jesteśmy tu zaledwie kilka dni? - dopytywałam się
- gdy byliśmy tu rok temu przez przypadek odkryłem to miejsce. Postanowiłem, że jak będę miał dziewczynę to ją tu przywiozę - odpowiedział i przytulił mnie
- kocham cię, nawet nie wiesz jak mocno - powiedział po czym pocałował mnie we włosy
- też cię kocham z całego serca - odparłam i dałam mu soczystego całusa.
Siedzieliśmy dość długo. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się aż w końcu stwierdziliśmy, że czas się zbierać i wrócić do hotelu. Jak doszliśmy wzięłam długą relaksującą kąpiel z bąbelkami. Następnie wysuszyłam się i ubrałam w piżamy. Wyszłam z łazienki i położyłam do łóżka, tuląc się do Niall. w takich pozycjach zasnęliśmy.

***oczami Kate***


Wieczorem Harry bardzo chciał iść na spacer. Za bardzo mi się nie chciało, ale po dłuższych namowach zgodziłam się. Ubrałam się ciepło, na to płaszcz i wyszliśmy. Szliśmy uliczkami trzymając się za ręce. Nie wiedziałam kiedy a znaleźliśmy się na placu koło wieży Eiffla.
- wejdziemy? - spytał spoglądając na mnie
- przecież byliśmy już na niej - odparłam.
Może nie to, że nie chciałam tylko była zmęczona a zwłaszcza teraz jak pod sercem noszę 4 miesięczne dzieci. To wykańcza.
- proszę - zaczął mnie błagać do tego robiąc minę zbitego szczeniaczka
- ok, zgoda, chodź - uległam. Zawsze gdy tak robił miękłam. Nigdy nie mogłam mu powiedzieć "nie".
Gdy weszliśmy oniemiałam z zachwytu. Widok był wspaniały. Całe miasto oświetlone milionami światełek.
- jak tu pięknie - szepnęłam
- widzisz, a nie chciałaś przyjść - rzekła obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu
- kotek - mruknęłam i pocałowałam go w usta.
Niespodziewanie odsunął się ode mnie i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Zdezorientowana nie wiedziałam o co chodzi. Na to Harry przyklęknął przede mną na jedno kolano, otworzył pudełeczko i wypalił.
- jesteś dla mnie najważniejsza na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i naszych maleństw, więc uczynisz ze mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i wyjdziesz za mnie? - zamurowało mnie.
- Harry... - szepnęłam zdumiona.
Patrzył na mnie z przestrachem jakby czekał na wyrok w sądzie, który miałby go skazać na dożywocie w więzieniu.
- Harry...nie spodziewałam się...oczywiście, że tak! - zawołałam z uśmiechem i przytuliłam się z całej siły do niego - tak bardzo cię kocham - rozpłakałam się
- ja ciebie też kochanie - rzekł - proszę... - wyszeptał wyjmując pierścionek z pudełeczka i wsuwając go na mój palec po czym schował pudełeczko do kieszeni.
Wpatrywałam się z zachwytem w pierścionek. Spojrzałam na niego i powiedziałam.
- Harry! Ten pierścionek jest cudowny - po policzkach popłynęły kolejne potoki łez. Zaczęłam obcałowywać jego twarz. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem.
- mój...kochany...skarb - mruknęłam między pocałunkami.
Harry przymknął oczy rozkoszując się moimi pieszczotami. Właśnie przygryzł wargę czując jak językiem bawiłam się napletkiem jego ucha. Po kilku sekundach staliśmy na wieży Eiffla i tonęliśmy w czułych pocałunkach. Czułam jak moje nogi robią się miękkie, a w brzuchu lata tysiące motyli. Nie czułam się tak od dawna. Czy ja zakochałam się w nim po raz drugi?

***oczami Harrego***


Posuwam opuszki palców po jej wilgotnym ramieniu. Próbuję usilnie uspokoić przyspieszony oddech, lecz coraz gorzej mi to wychodzi. Za oknem już świt, a ja tej nocy nawet nie zmrużyłem oka.
Czuję jak Kate wtula się we mnie mocniej. Nie mogąc się pohamować, zanurzam twarz w jej włosach. Już nie ukrywam tego, że robię to po to, aby wdychać ich zapach. Coraz intensywniej.
Staram się poskromić targające mną pożądanie a mimo to moja otwarta dłoń nadal błądzi po plecach narzeczonej a myśli nie potrafią się od niej uwolnić.
Wciąż nie umiem nacieszyć się jej bliskością, do końca zaspokoić.
- kocham cię, księżniczko - szepczę w końcu, całując ją w czoło. Odpowiada mi cichym westchnięciem.
Unosi wzrok na mnie, po czym patrzy swoimi czekoladowymi tęczówkami a ja czuję się tak, jakby miał za chwilę zatopić się w krainie snu.
Na moje usta wkrada się przebłysk uśmiechu co ukochana odwzajemniła.
- a ja ciebie - mamrocze, delikatnie wypinając wargi.
Rozumiem jej intencje i pochylam się, aby złożyć na kształtnych ustach zachłanny pocałunek. Nasze pieszczoty znów nabierają na sile. Nie chcę ponownie jej stracić. Wcześniej obiecałem sobie, że już nigdy więcej do tego nie dopuszczę. Przynajmniej z własnej woli.
Obietnicy dotrzymałem. Mimo wszystko nie żałuję ciernistej drogi, przez jaką przeszliśmy. Mam wrażenie, że po tym moja miłość jeszcze bardziej się wzmocniła.
Bez cierpienia nie rozumie się miłości.
____________________________________________________________________

OMG! Jaki on wyszedł długi. Nie spodziewałam się, że taki będzie. Mam nadzieję, że spodoba wam się. Tylko, że muszę ze smutkiem powiedzieć, że to jest przed ostatni rozdział. Bardzo przywiązałam się do tego opowiadania i ciężko będzie mi się z nim roztawać. Ale wszystko kiedyś się kończy. 

Czekam na wasze opinie. 

Do następnego :)


niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 59

Po ślubie i hucznym weselu para młoda wyjechała w podróż poślubną na Bahamy, a my wróciliśmy do domu, do rzeczywistości.
Był piękny i słoneczny poniedziałek z czego widziałam za oknem.  Wstałam o godzinie ósmej. A raczej mnie ktoś obudził, to był Harry. Siedział na moim łóżku i był cały w skowronkach.
- co się stało?- spytałam
- mam świetny pomysł - odparł - co powiesz na dwa tygodnie w Paryżu. Tylko ty i ja
- zgoda - powiedziałam i pocałowałam go namiętnie.
Następnie miałam zamiar iść się przebrał, ale Harry zagrodził mi drogę na korytarz, po czym złapał mnie w pasie i zaczął całować. Kiedy mnie puścił poszłam do łazienki przebrałam się, wykonałam poranną toaletę i  wróciłam do pokoju. Zeszliśmy na dół, zrobiłam sobie i jemu śniadanie. Gdy zjedliśmy poszliśmy do salonu pooglądać telewizje. Oparłam się plecami o Loczka a on objął mnie kładąc ręce na brzuchu. Długo jeszcze oglądaliśmy telewizje przytuleni aż w pewnym momencie przypomniało mi się, że dzisiaj mam wizytę u lekarza.
- Hazz, która godzina? - zapytałam
- 10:22 - rzekł spokojnie spoglądając na zegarek.
Zerwałam się z kanapy jak poparzona a on patrzył się na mnie zdziwiony.
- o 11 mamy wizytę u lekarza zapomniałeś?
- co? Myślałem, że jutro - rzekł po czym udał się do korytarza.
Podążyłam za nim. Ubrałam buty, płaszcz i wyszliśmy. Harry otworzył mi drzwi samochodu po czym posłusznie wsiadłam, zapinając swoje pasy. Zamknął drzwi a sam wsiadł do samochodu, jako kierowca. Złapał za swój pas bezpieczeństwa i zapiął go. Poprawił jeszcze lusterko, by mieć lepszą widoczność na drogę i odpalił silnik samochodu. Wcisnął guzik na pilocie od bramy, po czym wyjechaliśmy z naszej posesji. Ruszyliśmy do centrum miasta, a dokładniej mówiąc do kliniki pani Smith.
Zajechaliśmy po 40 minutach drogi a to wszystko przez to, że na mieście były ogromne korki. Usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy na naszą kolej. Po 15 minutach drzwi od gabinetu się otworzyły i lekarka poprosiła nas, abyśmy weszli.
- proszę Kate połóż się na tym łóżku, zaraz sprawdzimy jak tam z dziećmi.
Posłusznie położyłam się podciągając bluzkę do góry. Harry usiadł obok na krześle łapiąc mnie za rękę. Zaś Pani Smith, posmarowała maścią mój brzuch, a następnie chwyciła za urządzenie. Po chwili zaczęła nim jeździć po brzuchu. Nagle zatrzymała się w jednym miejscu, po czym spojrzała na ekranik. Również na niego spojrzałam.
- czy coś się stało? - spytałam zaniepokojona. Odwróciła się w naszą stronę i rzekła.
- będziecie mieli synka.
Spojrzałam uradowana na Harrego. Widziałam, że też cieszy się tą wiadomością. Oczy aż błyszczały się mu z radości.
- a drugie? - zapytał Hazza.
Znów zaczęła jeździć po brzuchu. Minęło więcej czasu niż poprzednio i już martwiłam, że mogło się coś stać. Lecz w pewnej chwili doktorka oznajmiła nam, że jest to dziewczynka. Powiedziała też, że dzieci dobrze się rozwijają i jak na razie nie ma się o co martwić. Poprosiła też, żeby za miesiąc zgłosić się do kontroli. Harry pomógł mi się podnieść, następnie ubrałam się szczelnie i po pożegnaniu się z Panią Smith wyszliśmy z gabinetu.
Do domu wróciliśmy szybciej, bo nie było już na drodze korków. Kiedy zajechaliśmy do garażu, wysiadłam z samochodu i nie czekając na Harrego udałam się do domu. Swoją torebkę położyłam na szafce, a sama skierowałam się do salony, by położyć się wygodnie na wielkiej skórzanej sofie. Kiedy tak sobie leżałam i rozmyślałam, poczułam jak ktoś siada koło mnie. Nie podnosząc się spojrzałam na bok i zobaczyłam Danielle i Aśkę.
- i jak wiecie już co będziecie mieli? - spytała się mnie kuzynka
- chłopca i dziewczynkę - rzekłam uradowana
- to gratuluję - powiedziała Dan i przytuliłam mnie
- a ty już wiesz? - zapytałam ją
- taaaak - przeciągnęła
- i co tam zmajstrował Liam? - dopytywałam się
- dziewczynkę - krzyknęła
- to super - pisnęłam i czułam jak szczęście mnie ogarnęło.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę dopóki do salonu nie wpadli chłopcy. Usadowili się koło nas na kanapie i teraz wszyscy w siódemkę postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Kiedy film się skończył na zegarku wybiła godzina 23:15. Udaliśmy się na górę i rozeszliśmy się do swoich pokoi.

Rano obudziłam się wyspana. Poczułam jak coś kurczowo trzyma mnie w pasie. Spojrzała się w bok i ujrzałam rękę Harrego. Po chwili poczułam jego usta na swoich.
- witam skarbie - zaśmiałam się
- dzień dobry kochanie - odpowiedziałam równie wesołym tonem jak on
- ty już nie śpisz?
- tak i mam dla moich skarbów śniadanko - powiedział kładąc przede mną tacę z jedzeniem.
Po zjedzeniu udałam się do łazienki. Złapałam za swoją szczoteczkę do zębów. Nałożyłam na nią pastę i zaczęłam myć swoje ząbki. Kiedy umyłam zęby, umyłam również twarzy i zaspane jeszcze oczy. Dziś postanowiłam się wykąpać w wannie. Oh tak, nie ma to jak relaksująca kąpiel z rana.
Kiedy wanna była zapełniona wodą, rozebrałam się ze swojej koszuli noce a następnie weszłam do wanny. Od razu zamoczyłam się po szyję w wodzie.
Zabrakło mi czegoś, a konkretniej to zabrakło mi moich olejków kokosowych. Złapałam za jeden, wlałam odpowiednią ilość owego płynu a po chwili kąpałam się w kokosowych bąbelkach.
Ubrałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam perfekcyjny makijaż. Zeszłam na dół i udałam się do salonu. Leżałam na kanapie i nudziłam się jak nigdy w życiu.  Zaczęłam oglądać bajki na kanale Disney Channel. Nic dzisiaj nie miałam do roboty. Hazz pojechał gdzieś tam…nie wiem gdzie, bo nie chciało mi się go słuchać. A teraz siedzę i się cholernie nudzę. Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Odkąd Harry dowiedział się, że jestem w ciąży traktuje mnie jak porcelanę. Nie mogę nawet wynieść śmieci, ponieważ to jest ciężkie. Z reszta tak samo ma Danielle, a może i jeszcze gorzej. Nie no ludzie, nie rozśmieszajcie mnie. Z nimi nie da się wytrzymać! No po prostu się nie da!
Siedziałam tak jeszcze chwilę, gdy w pokoju pojawił się Liam.
- oglądasz bajki disney'a. Pooglądamy Toy Story? - zapytał
- czemu nie i tak nie mam nic do roboty - odparłam i zaczęliśmy oglądać.
Spokojnie siedzieliśmy gdy do pokoju wpadła szczęśliwa Aśka. Okazało się, że Niall zaproponował jej wyjazd na tydzień do Włoch. I jeszcze w tym samym dniu co ja z Harrym. Tuż po niej pojawili się Zayn i Harry oraz obładowany jedzeniem Niall.
- no i koniec spokoju - powiedziałam do siebie w myślach.
A pomyśleć, że nie dawno narzekałam, że się nudzę a teraz mam ochotę na chwilę ciszy. Jak to szybko zmienia się nastrój i to wszystko dzięki ciąży. Raz mi się chcę płakać, za moment śmiać a jeszcze później wrzeszczę na wszystkich bez powodu. Do tego wszystkiego moje kupki smakowe zwariowały. Jadam lody czekoladowe z połączeniem z kiszonym ogórkiem i słonymi orzeszkami. Tylko ja tak potrafię. No nie zapominając o Niall co potrafi pożreć dosłownie wszystko.
Gdy mniej więcej wszystko się uspokoiło. Leżałam na kanapie i przeglądałam gazetę, w której jest już pełno zdjęć moich i Hazzy jak wychodzimy z kliniki oraz kilka zdjęć z wczasów Lou i Els. Nawet tam ich znaleźli, ale chociaż widać, że dobrze się bawią.
Gdy tak leżałam poczułam jak coś rusza się w brzuchu. Złapałam się za brzuch i poczułam kopnięcie a po chwili drugie. W tym czasie przechodzi Harry.
- Harry daj szybko rękę - podszedł i posłusznie wykonał polecenie, a jego dłoń znalazła się na moim brzuchu - czujesz to? - spytałam spoglądając na niego
- rusza się - powiedział
- ruszają - poprawiłam go - od jakiegoś czasu kopią, ale chyba już przestały, one czują jak trzymasz na nich rękę, wtedy się uspokajają
- wyczuwają, kto jest ich tatusiem - uśmiechnął się
- jak myślisz jak będą wyglądały? - zapytałam
- będą miały loczki i będą tak przystojne jak tatuś - spojrzałam na niego spode łba - no i mamusia - dodał szybko.
Harry rozsiadł się na kanapie i objął mnie swoimi ciepłymi ramionami. 
____________________________________________________________________

Wiecie, że te opowiadanie nie długo się skończy, zostały tylko 2 ostatnie rozdziały i epilog. Dlatego zapraszam was na drugi blog z nowym opowiadaniem. Też będzie o 1D i mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo mocno jak te.


http://1d-give-love-to-work.blogspot.com


Czekam na wasze komentarze :)

Piszcie czy rozdział się podoba.

Do następnego <3


sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 58

***jakiś czas później***


Pomarańczowe, wyblakłe jeszcze słońce, powoli wznosiło się znad horyzontu, aby oświetlać swoim blaskiem kolejny dzień. Pierwsze promienie nieśmiało zaglądały do pokoi i budziły ludzi o niespokojnym, lekkim śnie. Błękitne, wciąż delikatnie zamglone niebo zapowiadało wspaniałą pogodę. Idealną na spełnianie największych marzeń.
Niewyraźna smuga światła padła na twarz śpiącego wciąż Louis'a. Ten westchnął ciężko i mozolnie przewrócił się na drugi bok, zasłaniając oczy przed jasnym światłem. Wyciągnął rękę i zaczął gładzić nią łóżko, jakby w poszukiwaniu czegoś. Po chwili otworzył oczy i ze zdumieniem spostrzegł, że miejsce obok niego jest puste, a o czyjejś obecności świadczył tylko ślad na wygniecionej poduszce. Przesunął się nieznacznie i wtulił w nią twarz. Pachniała drogimi, damskimi perfumami, które tak dobrze znał, i kokosowym szamponem.
Wtedy właśnie ocknął się i dotarła do niego świadomość, że to właśnie dziś jest ten dzień. Tak długo wyczekiwany, planowany od dawna, kiedy tylko w jego głowie zawitało takie marzenie. Ślub. Piękny, wspaniały, z mnóstwem gości we wspaniałej katedrze. I z nią. Z kobietą jego życia. Z Eleanor.
Przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie. Stała taka zmoknięta, zupełnie przemoczona, w parku, jakby oczekiwała czyjegoś przyjścia. Doskonale pamiętał jak nieśmiało do niej podchodził, jak bał się zaproponować jej, aby pożyczyła jego parasol. Znowu ujrzał ten promienny uśmiech na bladej twarzy i wesołe błyski w oczach – zupełnie jak u człowieka, którego marzenia mają się niebawem spełnić, pomyślał.
Przeciągnął się wolno, ziewnął i energicznie wstał z łóżka. Wiedział, że już nie zaśnie. Drżał z podniecenia, obawiał się, że coś się stanie, że do ślubu nie dojdzie, że ona się rozmyśli, że katedra się zawali. Wymyślał coraz to dziwniejsze wypadki, po czym ganił się za głupotę i powtarzał sobie niczym mantrę, że wszyscy panowie młodzi zachowują się tak samo. Poza tym jego Eleanor nie zrobiłaby tego. Znał ją tak dobrze.
W samych bokserki wyszedł na korytarz, zobaczyć się z narzeczoną. Miał to być ostatni raz. Wieczorem będzie już jego żoną. Zeszedł na dół i zauważył ją pochyloną nad drewnianym stolikiem do kawy, a jej brązowe włosy o lekko kasztanowym zabarwieniu falą spływały na smukłe ramiona.
 - hey kotku - szepnął narzeczonej do ucha, ta się tylko uśmiechnęła i natychmiast podniosła się. Louis nie marnując czasu od razu ją pocałował. Gdy się od siebie oderwali i spojrzeli znacząco na siebie Els zapytała. 
- wstałeś już? Miałam nadzieję, że jeszcze sobie pośpisz. Specjalnie starałam się ciebie nie budzić
- nie obudziłaś mnie. Zrobiło to słońce
- zrobić ci jakieś śniadanie?
- yhm - mruknął - obojętnie co. Dzisiaj zjem wszystko.
Z niejakim fanatyzmem obserwował jak pełnym gracji krokiem kieruje się do kuchni. Miała na sobie tylko jego zgniło-zielony t-shirt, który służył jej jako koszula nocna. Materiał sięgał zaledwie do połowy uda, sprawiając, że szatynka wyglądała ponętnie i seksownie. Mężczyzna westchnął przeciągle. Wciąż nie mógł uwierzyć, że tak wielkie szczęście spotkało jego. Właśnie jego.
Wtedy do kuchni weszli Harry i Kate.
- co tam u was gołąbeczki? Jak tam samopoczucie przed ślubem? -  uśmiechnął się Hazza i spytał się pary.
- zestresowani - odpowiedziała Els.
Gdy wybiła 13:00, a ślub zaczynał się o 17:00 dziewczyny zabrały się za przygotowania. Wszystkie wykonały poranne czynności i udały się do pokoju pomóc pannie młodej w przyszykowaniu. Suknia ślubna, leżała na niej jakby była specjalnie szyta. Następnie zastanawiały się nad upięciem włosów, Perrie doradziła jej, by spięła je w kok i kilka kosmyków wypuściła. El spodobał się ten pomysł i tak też zrobiła, później wykonały makijaż i była już gotowe. Dziewczyny przebrały się w sukienki (Kate, Danielle, Perrie, Asia), spięły włosy, umalowały się i wszystkie zeszły na dół. Wybiła godzina 16:30 wsiedli do limuzyny i pojechali pod katedrę. 

***Z perspektywy Eleanor***


Katedra oliwska należała do budynków, na których nie oszczędzano materiałów. Potężna, wręcz majestatyczna, wznosiła się w górę dwoma strzelistymi wieżami. Ogromne wrota wyglądały jak w dawnych zamkach, jakby za chwilę mieli je przekroczyć król i królowa. Wiele par wybierało to miejsce na swój ślub. Było piękne, dobrze ulokowane i mogło pomieścić mnóstwo gości w swym obszernym i zawsze przyjemnie chłodnym wnętrzu. Poza tym było w niej coś takiego, co sprawiało, że młodzi czuli się ważni, jakby nagle ich egzystencja urastała do ogromnej rangi, jakby pełnili naprawdę ważną rolę.
Stałam w białe sukni przed drzwiami katedry i czekałam na właściwy sygnał. Kiedy orkiestra zaczęła grać na dróżkę wybiegły siostrzyczki Louis'a Daisy i Phoebe ubrane jak aniołki w sukienki a z plecionych koszyczków sypały pod nogi kwiaty.
Ruszyłam przed siebie, oczy zebranych skierowały się ku mnie. Wszyscy patrzyli a ja szłam i szłam. wydawało mi się, że ołtarz oddala się zamiast przybliżać. Na Końcu alei stał Louis ubrany w  idealnie uprasowanym, czarnym garniturze a obok niego stali chłopcy jako świadkowie, zaś po drugiej stronie stały dziewczyny jako moje świadkowe. Lou na mój widok uśmiechnął się. Wszędzie tyle radości a ja chcę płakać nawet nie wiem z jakiego powodu. Na policzkach poczułam ciepłe łzy. Przez wszystkich błędnie interpretowane jako dowód szczęścia. W końcu udało mi się dojść do ołtarzu i podałam rękę ukochanemu.
Rozpoczęło się nabożeństwo.  Przez cały czas stałam wcale nie mniej zdenerwowany niż przed katedrą. Zaczęłam nerwowo zerkać na stojącego u mojego boku Louis'a i nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Słowa księdza w ogóle do mnie nie dochodziły. Do decydującego momentu dobrnęłam jakby w amoku, w ogóle nie orientując się w sytuacji. Ocknęłam się gdy ksiądz zwrócił ku narzeczonego i zadał mu pytanie.
- Louis'ie William'ie Tomlinson'ie czy chcesz poślubić tu oto Eleanor Jane Calder? I obiecujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że zostaniesz z nią w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i cierpieniu i nie odpuścisz jej aż do końca swoich dni?
- tak - odpowiedział zdecydowanie
 - Eleanor Jane Calder  czy chcesz poślubić tu oto Louis'a William'a Tomlinson'a?  I obiecujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że zostaniesz z nią w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i cierpieniu i nie odpuścisz jej aż do końca swoich dni?
- tak - szepnęłam
- na znak miłości załóżcie sobie obrączki.
Pastor podał na szkarłatnej poduszeczce obrączki Louis'owi. Zdjął jedną i ostrożnie ująwszy moją dłoń wsunął obrączkę na palec, następnie ja postąpiłam tak samo.
- a więc ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować swoją żonę - powiedział ksiądz po czym Lou zbliżył się do mnie by pocałunkiem upieczętować nasze małżeństwo.

Weszliśmy do sali balowej. Goście rozstąpili się i stanęli przy ścianach robiąc nam miejsce. Louis wciąż trzymając moją rękę wyszedł na środek parkietu. Obróciliśmy się ku sobie. Położyłam mu prawą rękę na ramieniu a drugą złapałam dłoń Lou. Orkiestra zaczęła grać a my zaczęliśmy swój pierwszy taniec. Robiliśmy płynne kroki w rytm muzyki. Suknia muskała mi łydki, w głowie mi zawirowało. Na parkiet wyszły inne pary. Widziałam tylko kryształowe żyrandole, ciemną boazerię i suknie innych gości. 
Zmiana partnera. Obróciłam się i zaczęłam taniec z Liam'em. W czasie tańca rozmawialiśmy.
Po tańcach rozpoczęła się uczta, w czasie której Harry wstał i wzniósł toast.
- Louis, Eleanor życzę wam dużo szczęścia, własnej chatki i abyście mieli dużą gromadkę małych tomlinsonów. Za parę młodą - wyrecytował i podniósł kieliszek.
- gorzko, gorzko... - zaczęli wszyscy krzyczeć.
Co mieliśmy zrobić. Spojrzałam na swojego męża i nasze usta złączyły się w pocałunek. Gdy skończyliśmy rozbrzmiała muzyka i goście ruszyli na parkiet.

Nadszedł czas na rzucanie bukietem. Chłopcy zasłonili mi oczy chustką a za moimi plecami dziewczyny czekały aż rzucę. Zamachnęłam się i wyrzuciłam w rąk bukiet. Zdjęłam pośpiesznie chustę i odwróciłam się aby sprawdzić, która została szczęśliwie obdarowana bukietem. Rozejrzałam się i zauważyłam stojącą na środku Kate. Uśmiechnęłam się do niej i usłyszałam jak wołają Louis'a, aby się przygotował na swój rzut muszką. Po chwili okazało się, że szczęśliwym wybrańcem okazał się Harry. Przyszła para młoda musiała zatańczyć jeden taniec. Ale w trakcie inni dołączyli do pary.
Następnie o 24:00 wjechał ogromny tort. Razem z Tommo pokroiliśmy go i rozdaliśmy gością.

W końcu po wielu godzinach zabawy, tańca i śmiechu znalazłam się z Lou w naszej sypialni (oczywiście nie będę opisywać co działo się w nocy).
____________________________________________________________________

Witam wszystkich!

Mamy nowy rozdział <3

Piszcie w komentarzach co sądzicie o ślubie.

Ciekawi jesteście co zdarzy się później?

Czekam na wasze opinie.

Do następnego :)


czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 57

Leżąc w ogromnym łóżku, z przymkniętymi powiekami rozmyślałam o wszystkim. O dzieciach, życiu i co będzie dalej. Nie wiem ile tak leżałam, ale widząc, że takie bezczynne leżenie nie ma sensu, wygramoliłam się z pościeli. Stopy włożyłam w moje cieplutkie kapcie, zarzuciłam na siebie szlafrok, po czym wyszłam z sypialni. Swoje kroki skierowałam do kuchni. Czuję, że dzidziusie domagają się jedzenia. Kiedy otworzyłam lodówkę, poczułam kopnięcie. Przyłożyłam wolną dłoń do brzucha, a drugą wyjęłam mleko. Z szafki wyciągnęłam miskę i płatki zbożowe.
Szybko zjadłam moje śniadanie, do którego doszły jeszcze dwie kanapki.
- Kate, gdzieś ty się podziała? - po całym domu rozszedł się krzyk Harrego
- jestem w kuchni!- odkrzyknęłam mu.
Wstałam od stołu, kierując się ku schodom, z których zbiegał mój chłopak.
- skarbie, jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zaczął zadawać mi pytania
- wszystko w jak najlepszym porządku. Maleństwa trochę rozrabiają, ale to nic takiego - po czym wyminęłam go i udałam się na górę ubrać się.
Wyciągnęłam z szafy luźną, białą tunikę i legginsy. W łazience weszłam pod prysznic, umyłam włosy i całe ciało po czym wysuszyłam się i ubrałam. Wychodząc z łazienki spotkałam Danielle. Razem zeszłyśmy na dół do salonu, gdzie przebywali chłopcy.
Oczywiście wkroczyliśmy do salonu podczas kłótni o pilot. Walka rozstrzygała się pomiędzy Niall'em, a Louisem. Wyszło na to, że zostaliśmy zmuszeni do oglądania "Grease" ulubionego filmu Lou.
Siedziałam między Harry'm, który obejmował mnie ramieniem i Zayn'em. Nie ciekawił mnie zbytnio ten film, więc zaczęłam bawić się włosami mojego chłopaka. Owijałam je wokół palca próbując zrobić jeszcze lepsze loki. Nachyliłam się ku niego i szepnęłam mu do ucha.
- kotku, przyniósłbyś mi jabłuszko? Najlepiej takie bez skórki, proszę
- dobrze kochanie - rzekł podnosząc się z kanapy, lecz kiedy miał zamiar wyjść krzyknęłam jeszcze - Hazz! jeszcze tabliczkę białej czekolady.
Potem wrócił z czekoladą, obranym jabłkiem i szklanką soku pomarańczowego.
- dziękuję - powiedziałam całując go czule w usta.
Gdy film się skończył poszłam na górę. Potrzebowałam czasu dla siebie, chwili spokoju, by odciąć się od całego zamieszania. Masa myśli przyszła mi do głowy gdy siedziałam tak sama, ze swoimi problemami. Dotknęłam swojego brzucha. Rozwijały się w nim dwa nowe życia. Owoce mojej miłości z Harrym. Miałam przeczucia, że jedno z nich to będzie chłopczyk...miałam taką nadzieję, że będzie to właśnie płeć męska. Zawsze odkąd pamiętam chciałam mieć w przyszłości syna. Za to Hazza marzył o dziewczynce. Tak czy tak będzie idealne, nie ważne jakiej płci by się urodziły. Za sześć miesięcy mieliśmy stać się z rodzicami. Czekały nas ciężkie miesiące. Przez ten czas musimy dojrzeć do rodzicielstwa. Nie czekało nas tylko zmienianie pieluch i karmienie, mieliśmy stworzyć też rodzinę, która nawzajem będzie się wpierać w ciężkich momentach. Hazza dojrzał do zostania ojcem, co nie zmieniało faktu, że widziałam w jego oczach strach.
Nie myśląc dłużej o tym postanowiłam zająć się muzyką, która zawsze mi pomaga. Wtedy czuję się jak w innym świecie i nie myślę o sprawach codziennych.
Usiadłam wygodnie na łóżku, wzięłam do rąk gitarę i próbowałam skomponować melodię do nowej piosenki. Słowa już były zaś z muzyką trudniej. Próbowałam na perkusji, pianinie i nic. Ostatnia nadzieja została w mojej gitarze. Zaczęłam grać i o dziwo pasowało do słów. Aż w końcu po jakimś czasie udało mi się ułożyć muzykę do pierwszej zwrotki. Mój spokój zakłóciło przybycie Harrego.
- co tak siedzisz sama? - usiadł obok mnie obejmując mnie
- potrzebowałam chwili spokoju, aby pomyśleć - usprawiedliwiałam się wtulając się w jego ramiona
- o czym? - zapytał
- o nas... - westchnęłam dotykając brzucha. - o tym jak będzie wyglądało nasze życie za kilka miesięcy, jak urodzą się dzieci
- kochanie, nie martw się - głaskał mnie po głowie - damy radę, jestem tego pewien - pocieszał mnie - o coś pisałaś - podniósł kartkę z tekstem leżącą na pościeli
- nieee - krzyknęłam wyrywając ją z rąk - jest jeszcze nie skończona - schowałam ją do teczki, gdzie miałam zawsze wszystkie materiały
- Kate proszę pokaż - zrobił maślane oczy
- nie ma mowy, wy też mi nie pokazujecie jak napiszecie coś nowego - odrzekłam po czym wstałam ciągnąc Harrego za sobą.
Zeszliśmy na dół w momencie kiedy Liam miał nas wołać na kolację. Zjedliśmy posiłek i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Podczas gdy Hazza brał prysznic ja przebrałam się w piżamę i skoczyłam do łóżka.

Kolejne dni mijały szybko. Zwłaszcza kiedy zaczęły się przygotowania do ślubu.
Od rana spędzałyśmy na organizowaniu wesela. Od przymiarek sukienek po wybieranie kwiatów i innych pierdół. Niby nic, ale ile z tym problemu. Gdy jest nas pięć ciężko jest dość do wspólnego, zgodnego zdania. Każdej podoba się co innego, ale tak czy inaczej ostateczne zdanie należy do Eleanor.
Byłyśmy właśnie w salonie sukien ślubnych. Na dzisiejszej przymiarce miałyśmy pomóc wybrać suknię pannie młodej.
Els stała w przymierzalni a my czekałyśmy aż ubierze się i wyjdzie pokazać się. Nagle zasłony od głównej przebieralni odsłoniły się. Z pomocą jednej z pracownic El weszła na podest. Cała nasza czwórka nie mogła opanować zachwytu.
- jaka piękna suknia - podeszłam do niej by dokładniej się jej przyjrzeć - wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciu - obejrzałam sukienkę dokładnie od góry do dołu
- to prawda - uśmiechała się od ucha do ucha przyjaciółka - jest idealna, dokładnie taka o jakiej marzyłam - oglądając się dokładnie w lustrze
- zgadzam się - dodała Dan, która zachwycała się kreacją z kanapy obok.
Eleanor nagle stanęła w bez ruchu. Łzy zaczęły lecieć jej z policzków.
- ej, tylko mi nie płacz - podeszłam do niej by ją przytulić
- to łzy szczęścia - usprawiedliwiała się wycierając łzy ręką - dobra, już koniec, bo sukienkę ubrudzę - zaśmiała się do nas.
Jedna z pracownic założyła jej welon. Gdy była w całości gotowa wygląda zabójczo - jak anioł, dosłownie. Po piętnastominutowym zachwycaniu postanowiła ją kupić a następnie udałyśmy się dalej planować.

Po męczącym dniu spędzonym w galerii handlowej szukając sukienki i butów dla panny młodej oraz kreacji dla nas, padnięte przekroczyłyśmy próg domu z torbami pełnymi zakupami i katalogów weselnych. Marzyłam teraz tylko o jednym, a mianowicie o położeniu się w łóżku i zapadnięciu w głęboki sen. Rzuciłam wszystko tuż przy drzwiach wejściowych nie zwracając uwagi na to, że robię bałagan. Od razu, bez jakiegokolwiek słowa do siedzących w salonie chłopaków zmierzyłam do kuchni. Jedyna rzecz o jakiej myślałam to jedzenie. Wyjęłam wszystko to na co miałam ochotę. Za dużego wyboru nie miałam. Najwyraźniej Harry nie pojechał na zakupy, o które prosiłam go by zrobił. Musiałam posilić się tym co było. Łapczywie zaczęłam jeść kanapkę z dżemem, przgryzając na zmianę z ogórkiem.
- no tak, apetyt kobiety w ciąży - zaśmiał się blondasek wchodząc do kuchni
- jestem taka głodna - powiedziałam z pełną buzią
- nie krępuj się - pokazał mi palcem na podbródek, który prawdopodobnie był brudny
- nie pogniewasz się jak wyjem ci połowę lodówki? - zapytałam swojego przyjaciela uśmiechając się do niego
- no nie wiem - zamyślił się robiąc minę myśliciela.
Niall zrobił sobie tosty i dołączył się do mnie. Wspólnie zjedliśmy kolacje opowiadając sobie relacje z dzisiejszego dnia. Całe dnie teraz spędzam poza domem więc nie mam zielonego pojęcia co chłopcy robią bez mojej nieobecności. Z opowiadań mojego przyjaciela wychodzi na to, że cała paczka spędziła dzisiaj "męski dzień" przed telewizorem, grając na X-boksie na zmianę z oglądaniem transmisji meczów. Otwierając szafkę pod zlewem przyuważyłam w koszu na śmieci puszki po piwie.
- a więc tak wygląda wasz męski dzień? - zaśmiałam się do Nialla wyciągając jedną puszkę
- to był szczegół... - puścił mi oko
- dobra, dobra. Ja już znam te wasze męskie dni - pokiwałam do niego palcem uśmiechając się.
Po sycącej kolacji zabrałam dzisiejsze zakupy po czym poszłam przywitać się z Liam'em i Louis'em, którzy siedzieli w salonie przed laptopami nadrabiając zaległości na Twitterze.
- cześć chłopcy - przywitałam się z nimi machając im rękoma przed laptopami
- cześć - odpowiedział Lou nie spuszczając wzroku z monitora
- może być się na mnie popatrzył? - zaśmiałam się do niego stojąc nad nim
- wybacz - uśmiechnął się do mnie swoim słodkim uśmieszek zamykając laptopa - jak zakupy? - zapytał
- było by dobrze gdybym nie była po nich tak zmęczona - odparłam.
Po kilku minutowej rozmowie zmierzyłam do pokoju padnięta dzisiejszym dniem. Od razu na wejściu przyuważyłam Harrego leżącego na łóżku z laptopem.
- no nie, kolejny - jęknęłam na wejściu
- co się stało? - spytał z przerażeniem w oczach odkładając urządzenie
- Liam, Lou, a teraz ty - pokręciłam głową odkładając torby - ten internet to zło - uśmiechnęłam się podchodząc do niego
- już kończę. Musiałem jakoś zabić czas przez twoją nieobecność - objął mnie w talii całując na przywitanie
- jakoś ci wybaczę - uwiesiłam się na jego szyi i złożyłam na jego malinowych ustach namiętny pocałunek.
Później założyłam mój ulubiony dres i sięgnęłam po pierwszą lepszą koszulkę Harrego po czym wtuliłam się w jego ramiona na łóżku zasypiając w nich jak małe dziecko. Nic nie mogło zastąpić lepszej poduszki niż ramiona ukochanej osoby.
____________________________________________________________________

Witam! Muszę przyznać, że pisałam ten rozdział kilka dni i za każdym razem jak coś napisałam po jakimś czasie kasowałam, ale w końcu udało mi się go skończyć. Mnie zbytnio się nie podoba, ale sądzę że chociaż wam się spodoba. Czekam na komentarze.