***trzy dni później***
6.00 rano a my już siedzimy w samolocie. Ledwo przytomni i wyspani. Na prawdę to nam nie służy takie wczesne wstawanie. Siedziałam wygodnie w fotelu, głowę oparłam na ramieniu Harrego i nie wiadomo kiedy zasnęłam. Obudziłam się o 14. Wszyscy wokół spali. Wyciągnęłam z torby mojego iPoda i słuchawki. Włączyłam moją ulubioną piosenkę Celine Dion - "My heart will go on". Pokochałam ją odkąd usłyszałam ją po raz pierwszy. Uwielbiam takiego typu piosenki. Wiem jestem inna i nic na to nie poradzę.
Zamówiłam u stewardesy sok pomarańczowy i coś ciepłego do zjedzenia. W między czasie kiedy czekałam na posiłek udałam się do łazienki. Gdy wróciłam spostrzegłam, że Harry i Niall już nie śpią.
- hey - powiedziałam w ich stronę siadając
- cześć - odpowiedzieli
- gdzie byłaś? - spytał się Hazza
- w toalecie
Po chwili przyniesiony został mój tzw. obiad. Resztę podróży przegadaliśmy. 10 minut przed końcem lotu usłyszałam z głośników głos pilota, który kazał nam zapiąć pasy, bo będziemy niedługo lądować.
Wyszliśmy z samolotu i ruszyliśmy do budynku. Z oddali było widać strasznie dużo ludzi i to nie zwykłych ludzi czekających na lot tylko fanów moich i chłopaków z transparentami. Krzyczeli, piszczeli jak zwykle gdy nas zobaczyli. Prowadzeni przez ochroniarzy przeciskaliśmy się przez tłum do taśmy z naszym bagażem. Oczywiście co chwilę, któryś z nas zatrzymywał się by dać autograf lub za pozować z kimś do zdjęć.
Po upływie godziny wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
Po wejściu do domu każdy rozszedł się w swoją stronę. Harry zabrał nasze walizki do pokoju a ja postanowiłam zrobić kolację. Gdy stałam przy kuchni mieszając sos do spaghetti podszedł do mnie Louis. Zaczął zaglądać mi przez ramię i próbować zobaczyć co gotuję. Wtedy nie wytrzymałam i krzyknęłam
- wynocha z mojej kuchni!!!
- ty też - spojrzał się na mnie z nie dowierzaniem. W tym czasie do kuchni wszedł Harry.
- to twoja wina - rzekł Lou wskazując na niego palcem
- ale o co ci chodzi? - zapytał z zaskoczoną miną
- ty ją tego nauczyłeś
- ja nadal nie wiem o co ci chodzi Lou. Może mi ktoś powiedzieć co tu się stało?
- Lou przyszedł i chciał zobaczyć co gotuję no i krzyknęłam do niego "wynocha z mojej kuchni" - powiedziałam
- hehehe i bardzo dobrze - rzekł i pocałował mnie w policzek
- i ty przeciwko mnie, foch - krzyknął następnie założył ręce na piersi i wyszedł z kuchni
- nie martw się przejdzie mu, wiesz przecież, że to na żarty - zwrócił się do mnie Harry.
O godzinie 20.30 kolacja była już gotowa. Zawołałam chłopaków i po chwili przy stole znaleźli się wszyscy oprócz Louisa.
- gdzie Lou? - spytałam
- u góry, siedzi u siebie - powiedział Zayn
- jeszcze się obraża za tam to - rzekłam i ruszyłam na górę.
Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju i zapukałam. Usłyszałam ciche "proszę". Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Tomlinson siedział na brzegu łóżka. Podeszłam do niego i przykucnęłam przed nim
- chodź kolacja gotowa - powiedziałam a on nic nie odpowiedział
- mam twoje ulubione ciasto marchewkowe - gdy tylko to usłyszał spojrzał na mnie i się wyszczerzył. Momentalnie wybiegł z pokoju wprost do jadalni. Rozbawiona jego zachowaniem zeszłam na dół.
W czasie kolacji nikt zbytnio się nie odzywał dopóki tą cisze nie przerwał Harry.
- Kate jutro jedziemy do Holmes Chapel, do rodziny
- spoko
- nie chcesz wiedzieć dlaczego?
- aby zapewne ją odwiedzić, stęskniłeś się za nimi
- to też, ale chce cię przedstawić jako swoją dziewczynę, przecież w końcu muszą się dowiedzieć
- masz rację
Po zjedzeniu wszyscy rozeszliśmy się do pokoi spać, ponieważ jutro z samego rana każdy leci do swojej rodzinki. To znaczy chłopacy lecą, bo my jedziemy samochodem. Tak zdecydował Harry.
Rozległ się dźwięk budzika. Szybko wyłączyłam go i podniosłam się z łóżka. Po drodze obudziłam Harrego, zabrałam wcześniej przygotowane ciuchy i udałam się do łazienki. Wykonałam poranne czynności i zeszłam na dół. Wsypałam do miski płatki i zalałam je zimnym mlekiem. Po kilku minutach zeszli pozostali.
Po śniadaniu wszyscy zgromadziliśmy się w holu z walizkami. Pożegnaliśmy się ze sobą i udaliśmy się w drogę.
Usiadłam na miejscu pasażera a Loczek za kierownicą i wyjechaliśmy z podjazdu. W czasie jazdy włączyłam radio i usłyszałam dobrze mi znaną piosenkę Katy Perry - "Part of me". Zaczęłam ją podśpiewywać a po chwili dołączył do mnie Harry. Tak minęła nam większa część drogi. Podróż trwała 4 godziny. Około 15 byliśmy na miejscu. Zajechaliśmy pod niewielki biały domek z ciemnym dachem. Ukochany wyszedł, okrążając samochód podszedł do moich drzwi i otworzył je. Pomógł mi wysiąść i ruszyliśmy do domu. Drzwi frontowe otworzyła nam mama Harrego. Gdy nas zobaczyła na jej twarzy pojawił się ogromny od ucha do ucha uśmiech.
- Harry, Kate - krzyknęła ściskając nam mocno
- mamo udusisz nas - wydukał
- przepraszam, wchodźcie - powiedziała.
Udaliśmy się za nią do salonu. Na kanapie siedział ojczym Harrego Robin. Przywitaliśmy się z nim i usiedliśmy koło niego.
- czego się napijecie - spytała
- ja po proszę...herbatę - rzekłam
- to dla mnie to samo
- opowiadajcie co tam u was słychać - krzyknęła z kuchni
- skończyliśmy trasę po USA, przed wczoraj wróciliśmy z wakacji z Hawaii - odpowiedział - gdzie jest Gemma? - spytał kilka minut później
- poszła z koleżankami, ale nie długo powinna być - powiedziała przynosząc nam herbatę i ciastka.
Rozmawialiśmy tak jakiś czas aż usłyszeliśmy w holu otwierające się drzwi.
- jestem! - krzyknęła dziewczyna.
Weszła do salonu i gdy nas zobaczyła to dosłownie szczęka jej opadła. Rzuciła się w naszą stronę a dokładniej to w stronę Hazzy.
- stęskniłam się za tobą braciszku
- ja za tobą też - rzekł przytulając siostrę
- część Kate - zwróciła się do mnie i też przytulając
- hey Gemma.
O godzinie 20 zasiedliśmy do kolacji. Poczułam jak pod stołem Harry łapie mnie za rekę. Spojrzałam się na niego a on tylko uśmiechnął się do mnie i odwrócił się w stronę Anne.
- mamo chciałbym wam coś powiedzieć
- tak synku
- ja i Kate...jesteśmy razem
- kochanie tak się ciesze - wstała i podeszła do nas aby znowu nas wyściskać, ale odkleiła się i spojrzała na mnie.
- ale przecież ty... - nie dokończyła, bo odezwałam się
- już nie Anne, to przeszłość - rzekłam a na sama myśl poczuła jak do oczu napływają mi łzy. Sama nie wiem dlaczego tak się stało może dlatego, że nie minęło za dużo czasu od rozstania z Joe.
- przepraszam - przytuliła mnie mocno
- nic nie szkodzi nie wiedziałaś.
Reszta wieczoru spędziliśmy na rozmowie i śmianiu się. Po wszystkim skierowaliśmy się na górę do pokoju Harrego. Umyliśmy się i poszliśmy spać.
____________________________________________________________________
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńWczoraj dopiero zobaczyłam tego bloga i przeczytałam.Jest super .Czekam na kolejną część !
Super!
OdpowiedzUsuńFajnie, że ten rozdział jest trochę dłuższy :)
Czekam z niecierpliwością na następny :***
Zapraszam też do mnie na już 7 rozdział :D
what-makes-you-beautiful1d.blogspot.com
Zajebisty ;* Już nie mogę się doczekać 20!
OdpowiedzUsuńbede-zawsze-przy-tobie.blogspot.com
ej ale serio..masz talent! wciągnęło mnie po tym rozdziale i jutro zabieram sie za czytanie tak od początku :P na szczęście nie mam za dużo do nadrabiania więc wiesz :P pozdrawiazm i zapraszam na http://lucky-life-online.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń