czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 18

***trzy dni później***


6.00 rano a my już siedzimy w samolocie. Ledwo przytomni i wyspani. Na prawdę to nam nie służy takie wczesne wstawanie. Siedziałam wygodnie w fotelu, głowę oparłam na ramieniu Harrego i nie wiadomo kiedy zasnęłam. Obudziłam się o 14. Wszyscy wokół spali. Wyciągnęłam z torby mojego iPoda i słuchawki. Włączyłam moją ulubioną piosenkę Celine Dion - "My heart will go on". Pokochałam ją odkąd usłyszałam ją po raz pierwszy. Uwielbiam takiego typu piosenki. Wiem jestem inna i nic na to nie poradzę.
Zamówiłam u stewardesy sok pomarańczowy i coś ciepłego do zjedzenia. W między czasie kiedy czekałam na posiłek udałam się do łazienki. Gdy wróciłam spostrzegłam, że Harry i Niall już nie śpią.
- hey - powiedziałam w ich stronę siadając
- cześć - odpowiedzieli
- gdzie byłaś? - spytał się Hazza
- w toalecie
Po chwili przyniesiony został mój tzw. obiad. Resztę podróży przegadaliśmy. 10 minut przed końcem lotu usłyszałam z głośników głos pilota, który kazał nam zapiąć pasy, bo będziemy niedługo lądować.
Wyszliśmy z samolotu i ruszyliśmy do budynku. Z oddali było widać strasznie dużo ludzi i to nie zwykłych ludzi czekających na lot tylko fanów moich i chłopaków z transparentami. Krzyczeli, piszczeli jak zwykle gdy nas zobaczyli. Prowadzeni przez ochroniarzy przeciskaliśmy się przez tłum do taśmy z naszym bagażem. Oczywiście co chwilę, któryś z nas zatrzymywał się by dać autograf lub za pozować z kimś do zdjęć.
Po upływie godziny wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
Po wejściu do domu każdy rozszedł się w swoją stronę. Harry zabrał nasze walizki do pokoju a ja postanowiłam zrobić kolację. Gdy stałam przy kuchni mieszając sos do spaghetti podszedł do mnie Louis. Zaczął zaglądać mi przez ramię i próbować zobaczyć co gotuję. Wtedy nie wytrzymałam i krzyknęłam
- wynocha z mojej kuchni!!!
- ty też - spojrzał się na mnie z nie dowierzaniem. W tym czasie do kuchni wszedł Harry.
- to twoja wina - rzekł Lou wskazując na niego palcem
- ale o co ci chodzi? - zapytał z zaskoczoną miną
- ty ją tego nauczyłeś
- ja nadal nie wiem o co ci chodzi Lou. Może mi ktoś powiedzieć co tu się stało?
- Lou przyszedł i chciał zobaczyć co gotuję no i krzyknęłam do niego "wynocha z mojej kuchni" - powiedziałam
- hehehe i bardzo dobrze - rzekł i pocałował mnie w policzek
- i ty przeciwko mnie, foch - krzyknął następnie założył ręce na piersi i wyszedł z kuchni
- nie martw się przejdzie mu, wiesz przecież, że to na żarty - zwrócił się do mnie Harry.
O godzinie 20.30 kolacja była już gotowa. Zawołałam chłopaków i po chwili przy stole znaleźli się wszyscy oprócz Louisa.
- gdzie Lou? - spytałam
- u góry, siedzi u siebie - powiedział Zayn
- jeszcze się obraża za tam to - rzekłam i ruszyłam na górę.
Stanęłam przed drzwiami do jego pokoju i zapukałam. Usłyszałam ciche "proszę". Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Tomlinson siedział na brzegu łóżka. Podeszłam do niego i przykucnęłam przed nim
- chodź kolacja gotowa - powiedziałam a on nic nie odpowiedział
- mam twoje ulubione ciasto marchewkowe - gdy tylko to usłyszał spojrzał na mnie i się wyszczerzył. Momentalnie wybiegł z pokoju wprost do jadalni. Rozbawiona jego zachowaniem zeszłam na dół.
W czasie kolacji nikt zbytnio się nie odzywał dopóki tą cisze nie przerwał Harry.
- Kate jutro jedziemy do Holmes Chapel, do rodziny
- spoko
- nie chcesz wiedzieć dlaczego?
- aby zapewne ją odwiedzić, stęskniłeś się za nimi
- to też, ale chce cię przedstawić jako swoją dziewczynę, przecież w końcu muszą się dowiedzieć
- masz rację
Po zjedzeniu wszyscy rozeszliśmy się do pokoi spać, ponieważ jutro z samego rana każdy leci do swojej rodzinki. To znaczy chłopacy lecą, bo my jedziemy samochodem. Tak zdecydował Harry.

Rozległ się dźwięk budzika. Szybko wyłączyłam go i podniosłam się z łóżka. Po drodze obudziłam Harrego, zabrałam wcześniej przygotowane ciuchy i udałam się do łazienki. Wykonałam poranne czynności i zeszłam na dół. Wsypałam do miski płatki i zalałam je zimnym mlekiem. Po kilku minutach zeszli pozostali.
Po śniadaniu wszyscy zgromadziliśmy się w holu z walizkami. Pożegnaliśmy się ze sobą i udaliśmy się w drogę.
Usiadłam na miejscu pasażera a Loczek za kierownicą i wyjechaliśmy z podjazdu. W czasie jazdy włączyłam radio i usłyszałam dobrze mi znaną piosenkę Katy Perry - "Part of me". Zaczęłam ją podśpiewywać a po chwili dołączył do mnie Harry. Tak minęła nam większa część drogi. Podróż trwała 4 godziny. Około 15 byliśmy na miejscu. Zajechaliśmy pod niewielki biały domek z ciemnym dachem. Ukochany wyszedł, okrążając samochód podszedł do moich drzwi i otworzył je. Pomógł mi wysiąść i ruszyliśmy do domu. Drzwi frontowe otworzyła nam mama Harrego. Gdy nas zobaczyła na jej twarzy pojawił się ogromny od ucha do ucha uśmiech.
- Harry, Kate - krzyknęła ściskając nam mocno
- mamo udusisz nas - wydukał
- przepraszam, wchodźcie - powiedziała.
Udaliśmy się za nią do salonu. Na kanapie siedział ojczym Harrego Robin. Przywitaliśmy się z nim i usiedliśmy koło niego.
- czego się napijecie - spytała
- ja po proszę...herbatę - rzekłam
- to dla mnie to samo
- opowiadajcie co tam u was słychać  - krzyknęła z kuchni
- skończyliśmy trasę po USA, przed wczoraj wróciliśmy z wakacji z Hawaii - odpowiedział - gdzie jest Gemma? - spytał kilka minut później
- poszła z koleżankami, ale nie długo powinna być - powiedziała przynosząc nam herbatę i ciastka.
Rozmawialiśmy tak jakiś czas aż usłyszeliśmy w holu otwierające się drzwi.
- jestem! - krzyknęła dziewczyna.
Weszła do salonu i gdy nas zobaczyła to dosłownie szczęka jej opadła. Rzuciła się w naszą stronę a dokładniej to w stronę Hazzy.
- stęskniłam się za tobą braciszku
- ja za tobą też - rzekł przytulając siostrę
- część Kate - zwróciła się do mnie i też przytulając
- hey Gemma.
O godzinie 20 zasiedliśmy do kolacji. Poczułam jak pod stołem Harry łapie mnie za rekę. Spojrzałam się na niego a on tylko uśmiechnął się do mnie i odwrócił się w stronę Anne.
- mamo chciałbym wam coś powiedzieć
- tak synku
- ja i Kate...jesteśmy razem
- kochanie tak się ciesze - wstała i podeszła do nas aby znowu nas wyściskać, ale odkleiła się i spojrzała na mnie.
- ale przecież ty... - nie dokończyła, bo odezwałam się
- już nie Anne, to przeszłość - rzekłam a na sama myśl poczuła jak do oczu napływają mi łzy. Sama nie wiem dlaczego tak się stało może dlatego, że nie minęło za dużo czasu od rozstania z Joe.
- przepraszam - przytuliła mnie mocno
- nic nie szkodzi nie wiedziałaś.
Reszta wieczoru spędziliśmy na rozmowie i śmianiu się. Po wszystkim skierowaliśmy się na górę do pokoju Harrego. Umyliśmy się i poszliśmy spać.
____________________________________________________________________

Hey wszystkim. Tak jak wcześniej wspominałam znalazłam czas wolny i napisałam dla was rozdział. Dlatego wstawiam go w tygodniu, bo po co czekać do weekendu. Dziękuję osobą, które zostawiły pod wcześniejszym rozdziałem komentarz, no i że jesteście ze mną. Ten rozdział wyszedł zaskakująco długi jak na mnie. Mam nadzieję, że wam się podoba. Czekam na wasze opinie. 

Następny wstawię jak pojawi się tu kilka komentarzy. Nie chcę powtórki z rozrywki, gdzie nie było ani jednego komentarza. Wystarczy jedno słowo, to nic wielkiego dla was a dla mnie motywacja do dalszego pisania. 

Pamiętajcie CZYTASZ = KOMENTUJESZ


4 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Wczoraj dopiero zobaczyłam tego bloga i przeczytałam.Jest super .Czekam na kolejną część !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Fajnie, że ten rozdział jest trochę dłuższy :)
    Czekam z niecierpliwością na następny :***

    Zapraszam też do mnie na już 7 rozdział :D

    what-makes-you-beautiful1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty ;* Już nie mogę się doczekać 20!
    bede-zawsze-przy-tobie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. ej ale serio..masz talent! wciągnęło mnie po tym rozdziale i jutro zabieram sie za czytanie tak od początku :P na szczęście nie mam za dużo do nadrabiania więc wiesz :P pozdrawiazm i zapraszam na http://lucky-life-online.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń