piątek, 30 marca 2012

Rozdział 2

Telefon nie przestawał dzwonić. Najpierw była Selena, potem Clara moja kochana menadżerka. Jak już myślałam, że to koniec on znów zadzwonił. Zobaczyłam, że to Joe. Ucieszyłam się dawno nie rozmawialiśmy. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i z radością, prawie krzyknęłam - hey
- cześć widzę, że masz bardzo dobry humor
- to dzięki tobie, bo dzwonisz. Stęskniłam się za tobą
- ja za tobą też
- co robisz w walentynki? - spytałam. Może byś przyleciał do mnie do Paryża. Spędzilibyśmy je razem.
- przepraszam nie mogę. Jestem właśnie w Miami i mam napięty grafik. Nie dam rady znaleźć wolnego czasu. Przykro mi
- szkoda. No trudno jakoś to przeżyje.
- a co tam u ciebie, gdzie teraz jesteś?
- w Madrycie, jutro z samego rana lecę do Polski na kolejny koncert
- aha, to ja może nie będę ci przeszkadzał pewnie masz jakąś próbę
- to prawda
- zadzwonię później zgoda?
- ok. kocham cię
- ja też cię kocham, pa
- pa
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni sądząc, że już nikt nie zadzwoni, ale myliłam się. Kiedy miałam wychodzić z hali, aby iść kupić coś do jedzenia, byłam taka głodna. Rano mało zjadłam, bo zaspałam i ledwo zdążyłam na próbę. Znów rozbrzmiał telefon. Poczułam wibrację, a za moment usłyszałam pierwsze dźwięki "Superhero" Cher Lloyd. Sprawdziłam kto nie daje mi spokoju. Tym razem była to mama. Pomyślałam, że bardzo a to bardzo dawno ze sobą nie rozmawialiśmy. Jak ja się stęskniłam za moją rodzinką. Po trasie muszę obowiązkowo ją odwiedzić. Gdyż miałam trochę czasu usiadłam na pobliskiej ławce i odebrałam. Szczerze to gadałyśmy tak jakiś czas. Wypytywała się o wszystko. Jak się czuje, kiedy ich w końcu odwiedzę, gdzie teraz przebywam itp. Minęło z 15 minut, postanowiłam sie ruszyć i iść do pobliskiego KFC. Oczywiście ciągle gadając z mamusią. Weszłam do środka i ustawiłam się w kolejce. Kiedy była moja kolej zamówiłam trzy ogromne kubełki z kawałkami kurczaka do tego dwie sałatki, dwa twisty i colę. Nie zdziwcie się, że tak dużo, ale to nie tylko dla mnie, bo też dla ekipy. Zakończyłam rozmowę, zabrałam zamówione jedzenie i udałam się z powrotem na próbę. Do końca próby miałam już spokój. Mogłam się porządnie skupić na śpiewaniu.

Skończyłam o 17:00. Za dwie godziny jest koncert, więc postanowiłam choć trochę odpocząć. Udałam się do mojego kochanego Tour Busa. Miałam godzinę na odpoczynek. Wzięłam porządny prysznic. I już szłam zobaczyć co tam w TV a mój telefon znów zaczął dzwonić. Już miała dość. Zaczynało się we mnie gotować. Nie dadzą spokoju. Wybrali sobie akurat dzisiejszy dzień. Ja tu ledwo znajduje czas na zjedzenie, a tym zachciewa się ze mną rozmawiać, ale nic wstałam z kanapy, wzięłam telefon i sprawdziłam kto. Na wyświetlaczu widniało imię Amelia. Moja najlepsza przyjaciółka. Jak ja się za nią stęskniłam. Od razu złość mi minęła. Brakowało mi naszych wypadów do centrum na wielgaśne zakupy. Potrafiłyśmy spędzić tam cały dzień. No i oczywiście rozmów o niczym konkretnym jak to my. Nie czekałam długo tylko odebrałam.
- cześć kochana - powiedziała
- witaj piękna, nie wiesz jak się za tobą stęskniłam.
- ja również, pusto tu bez ciebie. Musiałam zadzwonić nie wytrzymałabym dłużej, ale nie chciałam ci przeszkadzać
- ależ skąd ty nigdy mi nie przeszkadzasz. Mam właśnie godzinkę wolnego więc opowiadaj co tam u ciebie?
Rozmawiałyśmy tak już 30 minut. Opowiadała, że spotkała świetnego chłopaka, ma na imię Cody i jest bardzo przystojny oraz, że zabrał ją w takie przepiękne miejsce za miastem. Po prostu och ach. Musiałam skończyć tą sielankę. Przecież nie chciałam się spóźnić na własny koncert. A jest jeszcze dużo pracy. Przebrać się, umalować, uczesać takie tam. Spojrzałam na zegarek wskazywał 17:53. No super mam nie całe 10 minut aby dojść do hali koncertowej. Ledwo co weszłam do garderoby, a te już zabrały się za szykowanie mnie. Oczywiście chodzi tu o stylistkę i makijażystkę.

***dwie godziny później***


Weszłam do busa, padnięta. Nie wyobrażacie sobie jak dwie godziny szalenia na scenie potrafi wykończyć człowieka. Skierowałam się do łazienki, wzięłam długi ochładzający prysznic, po którym poczułam się o niebo lepiej. Przebrałam się w piżamkę i udałam się do łóżka z zamiarem zaśnięcia, aby jutro wstać i lecieć do Polski. Tylko przez to wszystko nie mogłam zasnąć. Usiadłam, położyłam na kolana laptop i zaczęłam przeglądać ciekawostki o gwiazdach. Weszłam jeszcze na twittera i odpisywałam fanom. Nie wiem jak długo siedziałam, a tym bardziej kiedy zasnęłam.

Rano obudził mnie budzik w formie mojego telefonu, który leżał pod poduszką. Wyłączyłam go i wstałam z łóżka chociaż wolałam bym jeszcze pospać. Umyłam się, ubrałam czerwone rurki, czarną bokserkę i do tego sporu biżuterii. Postanowiłam też wziąć beżową marynarkę na wszelki wypadek, no i oczywiście czarne klasyczne szpilki. Miałam godzinę do lotu, więc nie spiesząc się zrobiłam sobie płatki z mlekiem.
Nadszedł czas lotu. Usiadłam wygodnie w fotelu czekając aż samolot wystartuje. Zastanawiałam się czy Warszawa choć trochę zmieniła się od mojego ostatniego pobytu. Zaczęłam rozmyślać jak to będzie w Paryżu. Już nie mogę się doczekać spotkania z chłopakami. Nie wspomniałam oni też tam będą razem z dziewczynami Danielle i Eleanor. Dlatego, że za dwa dni walentynki. Jak ja stęskniłam za tymi świrami. Z rozmyśleń wyrwała mnie stewardesa.
- proszę zapiąć pasy zaraz lądujemy
- dobrze

Wyszłam z samolotu na lotnisko Okręcie w Warszawie. Jak zwykle pełno ludzi. Nie zdążyłam odebrać bagażu, a już otoczyli mnie fani. Musiałam dla świętego spokoju rozdać parę autografów, bo nie dali by mi stamtąd odejść. Na szczęście był przy mnie ochroniarz i pomógł mi wyjść z tego tłumu cało. Zajechałam pod hotel gdzie również było sporo ludzi. Nie miałam ochoty już na autografy, ale co zrobić takie życie. Sama tego chciałam, aby nie pomyśleli sobie nic złego o mnie rozdałam je z uśmiechem na twarzy. Weszłam do hotelu kierując się prosto do recepcji. Otrzymałam klucz i poszłam do windy.
Koncert mam dopiero wieczorem więc postanowiłam, że teraz będę odpoczywać. Nie minęło dużo czasu i mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z kieszeni i sprawdziłam kto to. No tak kto inny może mi przeszkadzał tylko Harry.
- hey - powiedział rozbawionym głosem
- hey
- nie przeszkadzam? - spytał
- nie skądże chciałam tylko trochę odpocząć po locie - powiedział z sarkazmem
- to przepraszam
- nic się nie stało. A co tam u was tak wesoło?
- Lou znowu szaleje, dziś lata z majtkami Zayn'a na głowie a ten go goni
- hehehe cały on
- dokładnie
- i jak spakowałeś się już na wyjazd do Paryża czy znowu czekasz na ostatni moment?
- jak ty nasz dobrze znasz
- no ba
Rozmawialiśmy bardzo długo, przy tym dużo się śmiejąc. Harry opowiadał mi co oni tam nie wyprawiali, po prostu głowa mała. Naprawdę oni są świrnięci i to dobrze. Minęło chyba z półtorej godziny zanim skończyliśmy.
____________________________________________________________________

I macie trzeci rozdział. Jeszcze dłuższy niż poprzedni rozkręcam się. Proszę was bardzo jeżeli zaglądacie  i czytacie co ja pisze to chociaż zostawcie choć jeden komentarz to nie takie trudne.


3 komentarze:

  1. UGH JAK WIDZE ŻE NIKT NIE KOMENTUJE TO MNIE TRAFIA ;) wiem że jest dużoooo postow więc pewnie tego nie zauważysz ale i tak chcę ci powiedzieć że mimo że jest tych +30 postów i nie chce mi się ich czytać to przeczytałam pierwsze i jest ok.
    :D
    wiem jak miłe są komentarze więc komentujcie na moim blogu http://www.cantbetocareful.blogspot.com/

    Dzięki ;*

    OdpowiedzUsuń