czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 57

Leżąc w ogromnym łóżku, z przymkniętymi powiekami rozmyślałam o wszystkim. O dzieciach, życiu i co będzie dalej. Nie wiem ile tak leżałam, ale widząc, że takie bezczynne leżenie nie ma sensu, wygramoliłam się z pościeli. Stopy włożyłam w moje cieplutkie kapcie, zarzuciłam na siebie szlafrok, po czym wyszłam z sypialni. Swoje kroki skierowałam do kuchni. Czuję, że dzidziusie domagają się jedzenia. Kiedy otworzyłam lodówkę, poczułam kopnięcie. Przyłożyłam wolną dłoń do brzucha, a drugą wyjęłam mleko. Z szafki wyciągnęłam miskę i płatki zbożowe.
Szybko zjadłam moje śniadanie, do którego doszły jeszcze dwie kanapki.
- Kate, gdzieś ty się podziała? - po całym domu rozszedł się krzyk Harrego
- jestem w kuchni!- odkrzyknęłam mu.
Wstałam od stołu, kierując się ku schodom, z których zbiegał mój chłopak.
- skarbie, jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zaczął zadawać mi pytania
- wszystko w jak najlepszym porządku. Maleństwa trochę rozrabiają, ale to nic takiego - po czym wyminęłam go i udałam się na górę ubrać się.
Wyciągnęłam z szafy luźną, białą tunikę i legginsy. W łazience weszłam pod prysznic, umyłam włosy i całe ciało po czym wysuszyłam się i ubrałam. Wychodząc z łazienki spotkałam Danielle. Razem zeszłyśmy na dół do salonu, gdzie przebywali chłopcy.
Oczywiście wkroczyliśmy do salonu podczas kłótni o pilot. Walka rozstrzygała się pomiędzy Niall'em, a Louisem. Wyszło na to, że zostaliśmy zmuszeni do oglądania "Grease" ulubionego filmu Lou.
Siedziałam między Harry'm, który obejmował mnie ramieniem i Zayn'em. Nie ciekawił mnie zbytnio ten film, więc zaczęłam bawić się włosami mojego chłopaka. Owijałam je wokół palca próbując zrobić jeszcze lepsze loki. Nachyliłam się ku niego i szepnęłam mu do ucha.
- kotku, przyniósłbyś mi jabłuszko? Najlepiej takie bez skórki, proszę
- dobrze kochanie - rzekł podnosząc się z kanapy, lecz kiedy miał zamiar wyjść krzyknęłam jeszcze - Hazz! jeszcze tabliczkę białej czekolady.
Potem wrócił z czekoladą, obranym jabłkiem i szklanką soku pomarańczowego.
- dziękuję - powiedziałam całując go czule w usta.
Gdy film się skończył poszłam na górę. Potrzebowałam czasu dla siebie, chwili spokoju, by odciąć się od całego zamieszania. Masa myśli przyszła mi do głowy gdy siedziałam tak sama, ze swoimi problemami. Dotknęłam swojego brzucha. Rozwijały się w nim dwa nowe życia. Owoce mojej miłości z Harrym. Miałam przeczucia, że jedno z nich to będzie chłopczyk...miałam taką nadzieję, że będzie to właśnie płeć męska. Zawsze odkąd pamiętam chciałam mieć w przyszłości syna. Za to Hazza marzył o dziewczynce. Tak czy tak będzie idealne, nie ważne jakiej płci by się urodziły. Za sześć miesięcy mieliśmy stać się z rodzicami. Czekały nas ciężkie miesiące. Przez ten czas musimy dojrzeć do rodzicielstwa. Nie czekało nas tylko zmienianie pieluch i karmienie, mieliśmy stworzyć też rodzinę, która nawzajem będzie się wpierać w ciężkich momentach. Hazza dojrzał do zostania ojcem, co nie zmieniało faktu, że widziałam w jego oczach strach.
Nie myśląc dłużej o tym postanowiłam zająć się muzyką, która zawsze mi pomaga. Wtedy czuję się jak w innym świecie i nie myślę o sprawach codziennych.
Usiadłam wygodnie na łóżku, wzięłam do rąk gitarę i próbowałam skomponować melodię do nowej piosenki. Słowa już były zaś z muzyką trudniej. Próbowałam na perkusji, pianinie i nic. Ostatnia nadzieja została w mojej gitarze. Zaczęłam grać i o dziwo pasowało do słów. Aż w końcu po jakimś czasie udało mi się ułożyć muzykę do pierwszej zwrotki. Mój spokój zakłóciło przybycie Harrego.
- co tak siedzisz sama? - usiadł obok mnie obejmując mnie
- potrzebowałam chwili spokoju, aby pomyśleć - usprawiedliwiałam się wtulając się w jego ramiona
- o czym? - zapytał
- o nas... - westchnęłam dotykając brzucha. - o tym jak będzie wyglądało nasze życie za kilka miesięcy, jak urodzą się dzieci
- kochanie, nie martw się - głaskał mnie po głowie - damy radę, jestem tego pewien - pocieszał mnie - o coś pisałaś - podniósł kartkę z tekstem leżącą na pościeli
- nieee - krzyknęłam wyrywając ją z rąk - jest jeszcze nie skończona - schowałam ją do teczki, gdzie miałam zawsze wszystkie materiały
- Kate proszę pokaż - zrobił maślane oczy
- nie ma mowy, wy też mi nie pokazujecie jak napiszecie coś nowego - odrzekłam po czym wstałam ciągnąc Harrego za sobą.
Zeszliśmy na dół w momencie kiedy Liam miał nas wołać na kolację. Zjedliśmy posiłek i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Podczas gdy Hazza brał prysznic ja przebrałam się w piżamę i skoczyłam do łóżka.

Kolejne dni mijały szybko. Zwłaszcza kiedy zaczęły się przygotowania do ślubu.
Od rana spędzałyśmy na organizowaniu wesela. Od przymiarek sukienek po wybieranie kwiatów i innych pierdół. Niby nic, ale ile z tym problemu. Gdy jest nas pięć ciężko jest dość do wspólnego, zgodnego zdania. Każdej podoba się co innego, ale tak czy inaczej ostateczne zdanie należy do Eleanor.
Byłyśmy właśnie w salonie sukien ślubnych. Na dzisiejszej przymiarce miałyśmy pomóc wybrać suknię pannie młodej.
Els stała w przymierzalni a my czekałyśmy aż ubierze się i wyjdzie pokazać się. Nagle zasłony od głównej przebieralni odsłoniły się. Z pomocą jednej z pracownic El weszła na podest. Cała nasza czwórka nie mogła opanować zachwytu.
- jaka piękna suknia - podeszłam do niej by dokładniej się jej przyjrzeć - wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciu - obejrzałam sukienkę dokładnie od góry do dołu
- to prawda - uśmiechała się od ucha do ucha przyjaciółka - jest idealna, dokładnie taka o jakiej marzyłam - oglądając się dokładnie w lustrze
- zgadzam się - dodała Dan, która zachwycała się kreacją z kanapy obok.
Eleanor nagle stanęła w bez ruchu. Łzy zaczęły lecieć jej z policzków.
- ej, tylko mi nie płacz - podeszłam do niej by ją przytulić
- to łzy szczęścia - usprawiedliwiała się wycierając łzy ręką - dobra, już koniec, bo sukienkę ubrudzę - zaśmiała się do nas.
Jedna z pracownic założyła jej welon. Gdy była w całości gotowa wygląda zabójczo - jak anioł, dosłownie. Po piętnastominutowym zachwycaniu postanowiła ją kupić a następnie udałyśmy się dalej planować.

Po męczącym dniu spędzonym w galerii handlowej szukając sukienki i butów dla panny młodej oraz kreacji dla nas, padnięte przekroczyłyśmy próg domu z torbami pełnymi zakupami i katalogów weselnych. Marzyłam teraz tylko o jednym, a mianowicie o położeniu się w łóżku i zapadnięciu w głęboki sen. Rzuciłam wszystko tuż przy drzwiach wejściowych nie zwracając uwagi na to, że robię bałagan. Od razu, bez jakiegokolwiek słowa do siedzących w salonie chłopaków zmierzyłam do kuchni. Jedyna rzecz o jakiej myślałam to jedzenie. Wyjęłam wszystko to na co miałam ochotę. Za dużego wyboru nie miałam. Najwyraźniej Harry nie pojechał na zakupy, o które prosiłam go by zrobił. Musiałam posilić się tym co było. Łapczywie zaczęłam jeść kanapkę z dżemem, przgryzając na zmianę z ogórkiem.
- no tak, apetyt kobiety w ciąży - zaśmiał się blondasek wchodząc do kuchni
- jestem taka głodna - powiedziałam z pełną buzią
- nie krępuj się - pokazał mi palcem na podbródek, który prawdopodobnie był brudny
- nie pogniewasz się jak wyjem ci połowę lodówki? - zapytałam swojego przyjaciela uśmiechając się do niego
- no nie wiem - zamyślił się robiąc minę myśliciela.
Niall zrobił sobie tosty i dołączył się do mnie. Wspólnie zjedliśmy kolacje opowiadając sobie relacje z dzisiejszego dnia. Całe dnie teraz spędzam poza domem więc nie mam zielonego pojęcia co chłopcy robią bez mojej nieobecności. Z opowiadań mojego przyjaciela wychodzi na to, że cała paczka spędziła dzisiaj "męski dzień" przed telewizorem, grając na X-boksie na zmianę z oglądaniem transmisji meczów. Otwierając szafkę pod zlewem przyuważyłam w koszu na śmieci puszki po piwie.
- a więc tak wygląda wasz męski dzień? - zaśmiałam się do Nialla wyciągając jedną puszkę
- to był szczegół... - puścił mi oko
- dobra, dobra. Ja już znam te wasze męskie dni - pokiwałam do niego palcem uśmiechając się.
Po sycącej kolacji zabrałam dzisiejsze zakupy po czym poszłam przywitać się z Liam'em i Louis'em, którzy siedzieli w salonie przed laptopami nadrabiając zaległości na Twitterze.
- cześć chłopcy - przywitałam się z nimi machając im rękoma przed laptopami
- cześć - odpowiedział Lou nie spuszczając wzroku z monitora
- może być się na mnie popatrzył? - zaśmiałam się do niego stojąc nad nim
- wybacz - uśmiechnął się do mnie swoim słodkim uśmieszek zamykając laptopa - jak zakupy? - zapytał
- było by dobrze gdybym nie była po nich tak zmęczona - odparłam.
Po kilku minutowej rozmowie zmierzyłam do pokoju padnięta dzisiejszym dniem. Od razu na wejściu przyuważyłam Harrego leżącego na łóżku z laptopem.
- no nie, kolejny - jęknęłam na wejściu
- co się stało? - spytał z przerażeniem w oczach odkładając urządzenie
- Liam, Lou, a teraz ty - pokręciłam głową odkładając torby - ten internet to zło - uśmiechnęłam się podchodząc do niego
- już kończę. Musiałem jakoś zabić czas przez twoją nieobecność - objął mnie w talii całując na przywitanie
- jakoś ci wybaczę - uwiesiłam się na jego szyi i złożyłam na jego malinowych ustach namiętny pocałunek.
Później założyłam mój ulubiony dres i sięgnęłam po pierwszą lepszą koszulkę Harrego po czym wtuliłam się w jego ramiona na łóżku zasypiając w nich jak małe dziecko. Nic nie mogło zastąpić lepszej poduszki niż ramiona ukochanej osoby.
____________________________________________________________________

Witam! Muszę przyznać, że pisałam ten rozdział kilka dni i za każdym razem jak coś napisałam po jakimś czasie kasowałam, ale w końcu udało mi się go skończyć. Mnie zbytnio się nie podoba, ale sądzę że chociaż wam się spodoba. Czekam na komentarze.


12 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza, ale mi odwala.
    Boski chcę więcej
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, a chciałam być pierwsza. Co tu dużo pisać. Jak zwykle niezwykły rozdział. Kurde chyba zacznę szukać nowych słów, bo wiem, że się powtarzam ;d -Weronika ;* x Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. hejo hejo!

    hmmm co ja mam powiedziec o tym rozdziale? moze ze jest fantastyczny? niee to za slabe okreslenie! on jest przefantastyczny(jezeli istnieje takie slowo:D)
    ciesze sie ze harry tak jak napisalas, dorosl do tego ze bedzie mial dzieci(blizniaki awww!!)
    ahh ten nigdy niekonczacy sie glod kate. skad ja to znam? ona nam juz nie dlugo Horana przerosnie w tej branzy ;)
    suknia slubna... boze jak ja jestem ciekawa jak ona wyglada i wgl jak pojdzie slub... mam nadzieje ze bd pieknie..
    coz tu jeszcze dodac?
    caluje i pozdrawiam
    Ula ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział ciekawy już nie moge sie doczekać aż Kate urodzi! czekam na kolejny xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. mi sie bardzo podoba, nie wiem co Ci sie nie podoba :) xx

    OdpowiedzUsuń
  6. aaa..cudowny ! nie mogę się doczekać następnego :D xx

    OdpowiedzUsuń
  7. omomoommoo świetny rozdział <3 wyszedł ci zajebiście jak zawsze xx czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super xx zapraszam do mnie http://everything-has-change.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowity rozdział! Fenomenalny! <3 <3 <3
    Z resztą... Nic nowego...
    Nie wiem aż co napisać...
    Nic dodać, nic ująć. KOCHAM TO OPOWIADANIE! <3

    Pozdrawiam, życzę dalszej weny i zapraszam również do mnie na nowy rozdział na:
    marrymeharrystyles.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ma się nie podobać? Jest genialny zresztą jak każdy. Bardzo wciągnęłam mnie ta historia i chcę jak najszybciej więcej, więc pisz szybko następny. :D
    Pozdrawiam i zapraszam do sb!
    Kadi♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny ;) naprawdę. Ta kanapka z dżemem przegryzana ogórkiem xD hihi
    Pozdrawiam Asiek!

    OdpowiedzUsuń