wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 54

Po trzy godzinnym locie wyszliśmy z samolotu. Przemierzaliśmy terminal, gdy nagle usłyszeliśmy krzyki, piski...i nie wiadomo co jeszcze. Wokół zebrało się pełno fanów proszących o autograf lub zdjęcie. Skąd oni się tutaj wzięli i jak dowiedzieli się, że właśnie o tej porze będziemy na lotnisku. Przecież nikomu nie mówiliśmy kiedy wracamy. Nie...to już jest przegięcie. Czy oni nie mają co robić tylko sterczeć i wyczekiwać. Ja rozumiem, że chcą spotkać swojego idola/idolkę, ale co dopiero skończyły się święta i powinni być w domu z rodziną a nie stać na lotnisku i marznąć. A po za tym my też mamy prawo do prywatności i trochę spokoju. A do tego była jeszcze z nami Asia i nie była przyzwyczajona do takiego zamieszania. Co innego my. My tkwiliśmy w tym od dłuższego czasu i nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko się przyzwyczaić. Szczerze ją też to czeka. Zwłaszcza teraz jak chodzi z Niall'em. Gdzie tylko wyjdą będą obserwowani przez paparazzi na każdym kroku. Jeśli będzie tak samo jak z dziewczynami czy ze mną to ja nie wiem jak ona sobie z tym poradzi. To bardzo wrażliwa dziewczyna.
- nie przejmuj się nimi tylko idź przed siebie - rzekłam do niej
- oni są przerażający - stwierdziła
- wiem czasem się ich boję - zaśmiałam się.
Chwilę potem byliśmy już w taksówce i ruszyliśmy. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Wyciągnęliśmy walizki z auta, zapłaciłam kierowcy i podziękowałam. Taksówka odjechała, a my pokierowaliśmy się do domu. Otworzyliśmy bramę, postawiliśmy bagaże przy drzwiach  i sami przy nich stanęliśmy. Harry włożył klucz do dziurki od drzwi i otworzył je. Weszliśmy do środka. Wszyscy siedzieli na kanapie w salonie. Gdy nas zobaczyli przybiegli się przywitać. Oczywiście Aśka od razu rzuciła się na szyję Niall'a a po chwili zatopili się w pocałunku.
- Kate jesteś wspaniała, jak udało ci się ją namówić, aby z wami przyleciała. Ja próbowałem to zawsze się wykręcała - zapytał Niall
- ma się te swoje sposoby a po za tym  co nie robi się dla przyjaciela
- kocham cię - powiedział i przytulił mnie mocno, że nie mogłam oddychać
- ja ciebie też blondasku
- robię się zazdrosny - rzekli równo Harry i Aśka po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Udaliśmy się do salonu. Jak tylko usiedliśmy na kanapie odezwał się Louis.
- jesteśmy już wszyscy, więc chcielibyśmy wam o czym powiedzieć - łapiąc za rękę swoją dziewczynę
- chodzi o to, że... - zaczęła Eleanor
- pobieramy się - dokończył Tommo.
Pogratuwowaliśmy młodym, Els pokazała pierścionek zaręczynowy, który był przepiękny. A następnie zaczęli nam opowiadać jak to się wszystko stało.

***tydzień wcześniej***

***z perspektywy Louis'a***


Święta postanowiliśmy spędzić wspólnie, czyli rodzice Els przyjadą do mojej rodziny do Doncaster. Chciałem, aby te święta były wyjątkowe i nie zapomniane. 
Wstałem o godzinie 6 nad ranem, cały byłem roztrzęsiony, dziś był jeden z najważniejszych dni w moim życiu, postanowiłem w końcu to zrobić - oświadczyć się. W myślach niczym mantrę powtarzałem słowa: „Oby się zgodziła”. Mimo, że planowałem zacząć przygotowania o ósmej, nie mogłem usiedzieć na miejscu. Udałem sie do jubilera, aby odebrać pierścionek. Następnie skierowałem się w stronę naszego tarasu. Na miejscu były już Lottie i Fizzy. Poustawiały pełno świec, rozstawiły kwiaty i wykonały sporo innych czynności organizacyjnych, chciały, by wszystko było idealne. Z reszta ja też.
Przebrałem się w garnitur i stanąłem na środku tarasu. Czekałem chwilę i w końcu nadeszła ukochana, miała na sobie suknię do kolan, którą jej kupiłem a na jej szyi był zawieszona naszyjnik, który dałem jej na naszą pierwszą rocznicę. Widząc ją nie mogłem oderwać od niej wzroku, cały byłem jak sparaliżowany.

***oczami Eleanor***


Dziewczyny poprosiły mnie, abym przyszła do pokoju Lottie. Nie wiedziałam o co chodzi. Gdy weszłam do środka zauważyłam na łóżku piękną jasną sukienkę
- załóż ją - powiedziała Fizzy
- ale dlaczego?
- dowiesz się później a teraz zakładaj - rozkazała.
Wzięłam ją i udałam się do łazienki. Ubrałam sukienkę i po chwili wróciłam do pokoju. Złapały mnie za rękę i zaprowadziły na dół. 
- idź - rzekła Lottie.
Podeszłam do drzwi wejściowych niczego nie podejrzewając. Już miałam nacisnąć klamkę, kiedy zobaczyłam wielki napis na drzwiach "spójrz w lewo". Zdumiona odwróciłam wzrok. Oczom ukazała mi się ścieszka usłana z płatków czerwonych róż. Serce załomotało mi gwałtownie. Wolnym krokiem ruszyłam we wskazanym kierunku. Przymrużyłam lekko oczy i wdychałam słodką woń róż. Po paru krokach stanęłam gwałtownie.
Wielka wierzba rzucała długi, mroczny cień. Chodnik otoczony z dwóch stron kwiatami, prowadził na mały taras. Po środku stał on. Louis. Był uśmiechnięty, wyluzowany. Jego twarz lekko świeciła pod wpływem lamp porozstawianych na tarasie oraz zapachowych świeczek, których płomień lekko poruszał się na wietrze. Wydałam okrzyk zdumienia.
- myślałem, że zabłądziłaś… – Lou uśmiechnął się łobuzersko i ,,puścił oczko”
- ohh…co to wszystko ma znaczyć?! – oszołomiona rozglądałam się dookoła.
Tu było jak w bajce. Zmysłowy zapach świec sprawiał, że troski i kłopoty odfrunęły daleko, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Podeszłam bliżej do Louis'a i wygładziłam mu marynarkę, w którą się ubrał.
- Els… – szepnął.
Patrzyłam jak lekko podciągnął spodnie i uklęknął przed nią na jedno kolano. Z kieszeni wyciągnął granatowe pudełeczko i otworzył je powoli. Moim oczom ukazał się piękny, iskrzący pierścionek. Mienił się tysiącami kolorów, kolorów nie sposób było zliczyć.
- wyjdziesz za mnie?
Te słowa padły z jego ust jak magiczne zaklęcie. Zaczerpnęłam głęboko powietrza. Serce szalało jak głupie, ledwo utrzymywałam się na nogach, ale wraz z wypowiedzeniem tych słów, poczułam jak fala szczęścia wypełnia moje serce. Czułam się, jakby mogła odlecieć, wysoko na rozgwieżdżone niebo i usiąść na księżycu, trzymając za rękę Louis'a…
- tak – szepnęłam wzruszona.
Łzy wypełniły moje czekoladowe oczy. Sięgnął po pierścionek i wsunął go na mój smukły palec a następnie podniósł się z ziemi. Pocałował mnie czule, chwycił w objęcia i zakręcił w koło.
Za nami pojawili się rodzice moi i Louis'a wraz rodzeństwem. Złożyli nam gratulacje a następnie wszyscy udaliśmy się na wspólną kolację.
____________________________________________________________________

Witam wszystkich!!!

Jak tam przebiegają wam święta? Bo mi bardzo dobrze. No to co zapraszam do czytania. 

Piszcie czy wam się podoba i co o nim sądzicie.

Mam nadzieję, że długoś wam odpowieda, bo kilka osób pisało, że rozdziały sa zakrótkie. A tak po za tym ostatnio kiepsko u mnie z weną i piszę co mi wpadnie do głowy. Dobra nie zajmuję wam czasu. Czekam na komentarze. 


7 komentarzy:

  1. Boski zresztą jak zawsze czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, wcale nie jest taki krótki!
    Poza tym - nie liczy się ilość, ale jakość! ;)
    Ogólnie, to każdy Twój rozdział bardzo przyjemnie się czyta. Tak... Lekko!
    Reasumując: UWIELBIAM Twojego bloga! <3
    Nawet kocham! <3
    Trzymaj się cieplutko! :*
    marrymeharrystyles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooo ale piękny Lou i El sie zaręczyli no cudownie!!
    a ja zapraszam do siebie
    wegonnasticktogether1d.blogspot.com
    czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. romantyczne...i o bardzo <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest świetne! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajny rozdział, taki czuły i romantyczny ♥ jestem ciekawa co będzie dalej :3

    OdpowiedzUsuń